Nerwowa sytuacja na rynku ropy z jaką mamy do czynienia w ostatnich tygodniach do minionego weekendu wynikała z faktu niepewności inwestorów odnośnie przyszłego popytu w obliczu wdrażanych przez alians OPEC+ cięć produkcyjnych, zaś z drugiej strony ryzyka recesji w wielu dużych gospodarkach świata na skutek agresywnych podwyżek stóp przez banki centralne. Na to nałożyły się obawy o ożywienie gospodarcze w Chinach. Z kolei od ostatniego weekendu doszły niepokoje wywołane atakiem sił Hamasu na Izrael. Choć nie mają one obecnie bezpośredniego wpływu na dostawy surowca, w tle jest obawa o eskalację konfliktu na większy obszar, a Bliski Wschód odpowiada za około 1/3 globalnych dostaw ropy.
We wczesnych godzinach porannych w środę kontrakty terminowe na amerykańską odmianę topy WTI z opcją dostawy w listopadzie zyskiwały 0,2 proc. drożejąc do poziomu 86,15 USD/b. Z kolei europejski benchmark Brent umacniał się o 0,3 proc. oscylując na pułapie 87,92 USD/b.