Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 1999-11-24 00:00

LEKTURY

Wirtualne sklepy

Rozwój wirtualnych sklepów w Polsce utrudnia statyczność oferty, kłopoty z siecią i dostawcami, a przede wszystkim z płatnościami. Podobne problemy mają serwisy europejskie.

Oferta internetowych sklepów w Polsce niczym nie odbiega od światowej. W Warszawie i Nowym Jorku sieciowe sklepy sprzedają przede wszystkim sprzęt komputerowy, oprogramowanie i audio-wideo. Na drugim miejscu znajdują się książki i nagrania muzyczne; zarówno na płytach CD, jak i na kasetach. Dopiero na trzecim miejscu pojawia się handel wielobranżowy.

Wedle raportu o handlu elektronicznym, jaki został opracowany przez jedną z polskich firm konsultingowych dla brytyjskiej Shore Investment Ltd., sieciowe sklepy w Polsce popełniają wiele grzechów przeciw klientowi.

Podstawowym z nich jest prymitywizm stron WWW. Cechuje on zwłaszcza te sklepy wirtualne, w których witryna jest przepisaniem z broszury reklamowej do Internetu. I to nieraz bezmyślnie, bo bez żadnego adresu elektronicznego firmy.

Następnym utrudnieniem jest konieczność osobnego składania zamówień. Tylko nieliczne sklepy mają przy opisie poszczególnych towarów funkcję „zamawiam”, pozwalającą na dokonanie transakcji elektronicznej. Większość żąda zamówienia przez telefon lub faks, czasem nawet na standardowym formularzu.

„Marketing Serwis“

X/1999

Strefy nie zdają egzaminu

Sprzeciwiająca się specjalnym strefom ekonomicznym Unia Europejska mięknie. Prawdopodobnie nie będzie stawiać przyszłości polskich SSE na ostrzu noża. Cofnięcie obiecanych inwestorom ulg naraziłoby przecież Polskę na wypłatę wielkich odszkodowań i utratę wiarygodności. Nie bez znaczenia jest i to, że 43 proc. zwabionego do stref kapitału zagranicznego pochodzi z krajów Unii.

Czy strefy przyciągają kapitał? Rzecz wygląda blado, gdy porówna się zaangażowany w nie kapitał z zagranicznymi inwestycjami produkcyjnymi w całym kraju. W grudniu ubiegłego roku ten stosunek wynosił 1 mld do 16 mld USD, czyli niewiele ponad 6 proc. znalazło się w SSE.

Atrakcyjności stref nie sposób jednoznacznie ocenić, bo bardzo się między sobą różnią. Inwestorzy interesują się tymi w regionach uprzemysłowionych, o lepszej infrastrukturze. A z przeprowadzonej przez Instytut Badań nad Gospodarką Rynkową analizy atrakcyjności inwestycyjnej polskich miast wynika, że trudno dopatrzyć się związku między istnieniem SSE i wysoką oceną danego ośrodka.

Zarówno firmy krajowe, jak i zagraniczne uważają, że specjalne strefy w niewielkim stopniu wpłyną na ożywienie inwestycji, twierdzą autorzy tego raportu.

„Businessman Magazine“

XI/1999