Lektury

Marek Matusiak
opublikowano: 2000-02-21 00:00

LEKTURY

Inwestycja czy fanaberie?

Sponsoring, znajdując się na pograniczu reklamy i public relations, łącząc te dziedziny i równocześnie je uzupełniając, przynosi szczególne korzyści. Polskie firmy mają tego świadomość, ale często brak im jeszcze odpowiedniego doświadczenia. Znane są przypadki, gdy firma, nie doceniając profesjonalnie opracowanej strategii sponsoringowej, próbuje organizować ją ad hoc, bez wcześniejszego przygotowania i na własną rękę. Szybko okazuje się wówczas, że efekty takich poczynań są niewspółmierne z oczekiwaniami lub wręcz szkodzą wizerunkowi danej firmy.

Zanim firma rozpocznie działania z zakresu sponsoringu, powinna rozważyć dwie podstawowe kwestie: jaką działalność reprezentuje oraz na jakich klientach jej zależy. Wtedy dopiero możliwe jest dokonanie wyboru dziedziny, którą będzie wspierać. Sport, z powodu i swej widowiskowości, i popularności, należy do najczęściej sponsorowanych dziedzin. Psychologowie i specjaliści od reklamy od dawna podkreślają, że dzięki emocjom towarzyszącym oglądaniu zmagań sportowców, nazwy produktów i firm czy sloganów reklamowych lepiej są zapamiętywane. Ponadto firma sponsorująca wydarzenia sportowe kojarzona jest z nowoczesnością i określoną pozycją finansową.

„Gazeta BCC“

Ekspres sejmowy

Gdyby Bruksela podzielała optymizm polskiego rządu, od przystąpienia do Unii dzieliłoby nas niewiele ponad tysiąc dni. Do tego czasu musimy na tyle zreformować gospodarkę i ulepszyć prawo, by móc stanąć w jednym szeregu z Wielką Brytanią, Niemcami czy Holandią. Tysiąc dni pozostało więc na restrukturyzację polskiej wsi, hut i kopalń. Tysiąc dni mamy na reformę administracji, podatków i banków. Do 1 stycznia 2003 r. musimy bezwzględnie spełnić jeszcze jeden warunek: nasze prawo musi być całkowicie zgodne z unijnym. A to wymaga uchwalenia lub znowelizowania około dwustu ustaw.

Ostatni raport Komisji Europejskiej sporządzony jesienią ubiegłego roku nie pozostawił wątpliwości: o ile na tle innych krajów kandydujących dajemy sobie radę z trudnymi reformami społecznymi i gospodarczymi, o tyle prace legislacyjne przebiegają bardzo wolno. Większe postępy w tej dziedzinie poczyniły nawet Bułgaria i Rumunia, które właściwych negocjacji jeszcze nie rozpoczęły.

Aby zdążyć, parlament musiałby uchwalać rocznie 60 ustaw. Ponieważ w ciągu roku przyjmuje on przeciętnie 130 aktów normatywnych, połowa z nich winna dotyczyć dostosowania naszego prawa do unijnego. W pierwszym półroczu Sejm powinien uchwalić 43 unijne ustawy. Dopiero 15 projektów zostało jednak zaakceptowanych przez rząd i trafiło do parlamentu. Czy w tej sytuacji dotrzymanie przyjętych terminów jest realne? Wydaje się, że nie.

„Wprost“