LEKTURY
Straty funduszy
Z dostępnych danych wynika, że towarzystwa emerytalne wciąż mają kłopoty z osiągnięciem zysków. W większości przypadków winna jest temu zbyt mała liczba pozyskanych uczestników. Przedstawiciele towarzystw emerytalnych twierdzą, że rentowne mogą być te PTE, które mają 300-400 tys. płacących składki klientów. Tymczasem udało się to zaledwie kilku funduszom emerytalnym. Wszystko wskazuje jednak na to, że w tym roku straty PTE będą niższe niż w roku ubiegłym, gdyż ponoszą znacznie niższe koszty akwizycji i reklamy oraz pojawiły się wyższe przychody dzięki rosnącym aktywom.
Na wynik finansowy tego roku istotny wpływ może mieć wartość rozliczeń międzyokresowych figurujących w sprawozdaniach za rok ubiegły. W tej pozycji zdecydowana większość PTE uwzględniła m.in. koszty akwizycji klientów w 1999 roku. Towarzystwa te zamierzały rozliczać (amortyzować) te wydatki przez kilka lat. Sprzeciwiło się temu UNFE i nakazało ująć całość tych kosztów w wyniku. PTE, które nie zrobiły tego w ubiegłym roku, zostały wezwane do przeprowadzenia tej operacji i wykazania kosztów w sprawozdaniu finansowym za rok bieżący. Polecenia UNFE w tej sprawie były rozsyłane do PTE na przełomie półrocza. Na przykład PTE Skarbiec- -Emerytura dostało taką decyzję w czerwcu i musiało te koszty uwzględnić w wyniku za I półrocze. Stąd bierze się wysoka strata (ponad 70 mln zł) tego towarzystwa za pierwszych sześć miesięcy tego roku.
„Rzeczpospolita“
Walka o subsydia
W przemyśle stoczniowym, który produkuje na rynek globalny, nie występują praktycznie korporacje ponadnarodowe, a przemysł związany jest głównie z gospodarką poszczególnych krajów nadmorskich. Wynika to z faktu, że przemysł stoczniowy przez wiele lat nie był przemysłem rynkowym z ekonomicznego punktu widzenia. Był albo wprost — państwowy, albo niesłychanie zależny od finansów państwa, co tłumaczono m.in. interesem strategicznym krajów nadmorskich. W USA przemysł stoczniowy utrzymują kontrakty dla US Navy. Państwa Unii Europejskiej dopłacały średnio po około 3 tys. dolarów miesięcznie. W ostatnich latach pomoc ta została zmniejszona do 9 proc. i ma być ostatecznie zaniechana. Dla części menadżerów stoczniowych była to bardzo wygodna sytuacja. Z drugiej jednak strony nie sprzyjało to kontroli kosztów. Ze względu na wąską specjalizację stocznie zachodnioeuropejskie nie są konkurentem ani dla stoczni polskich, ani dla stoczni azjatyckich. Powszechnie uważa się więc, że ataki zachodnioeuropejskiego lobby stoczniowego na dotowane stocznie azjatyckie są próbą wymuszenia na Unii wydłużenia okresu subsydiowania. Jest o co walczyć, bo w przypadku wycieczkowców o jednostkowej wartości 500 mln dolarów obecny poziom subsydiów zapewnia zastrzyk finansowy wysokości 45 mln dolarów.
„Pomorski Przegląd Gospodarczy“