Po bezprecedensowym wejściu w stan recesji w pierwszej połowie 2020 r. polska gospodarka potrzebowała pozytywnych zaskoczeń w lipcowych odczytach, by poprawić nastroje inwestorów i pracowników. Na razie dane są nieco sprzeczne. Z jednej strony sprzedaż detaliczna wzrosła o 6,5 proc. względem czerwca, tym samym aż o 3 proc. przebijając wynik z lipca 2019 r. To wyraźnie powyżej oczekiwań ekonomistów — ich konsens zakładał bowiem spadek w ujęciu rocznym o 1,3 proc. Z drugiej strony jednak produkcja budowlano-montażowa spadła o 3,6 proc. względem czerwca i aż o 10,9 proc. względem lipca 2019 r., świadcząc o tym, że kryzys w branży budowlanej będzie miał charakter bardziej długotrwały niż w handlu czy nawet przemyśle. Skala dołka zaskoczyła ekspertów, którzy spodziewali się spadku o jedynie 4,5 proc. r/r.

W przypadku sprzedaży detalicznej najsilniej wzrosła sprzedaż mebli oraz sprzętu RTV i AGD, bo aż o 15,8 proc. w ujęciu rocznym. Spadek zaliczyła sprzedaż paliw (o 2,8 proc.) oraz alkoholui tytoniu (o 1 proc.). Dalszy spadek notuje sprzedaż przez internet — w porównaniu z czerwcem spadła o 10,3 proc. Urszula Kryńska, ekonomistka PKO BP, uważa, że tak dobre wyniki handlu są efektem skuteczności rządowych programów ratunkowych.
— Po tym, jak gospodarka praktycznie odrobiła wywołane lockdownem straty, na pierwszy plan wysuwa się popyt, a nie znoszenie restrykcji. W przypadku sprzedaży kluczową kwestią jest dokonana w ostatnich miesiącach ochrona miejsc pracy i powstrzymanie wzrostu bezrobocia, dlatego zakładamy dalszy wzrost konsumpcji. Testem dla popytu konsumpcyjnego będą jednak miesiące jesienne, kiedy przestaną działać instrumenty z tarczy antykryzysowej, a liczba zakażeń może znacznie wzrosnąć — mówi ekonomistka.
Jeszcze większy pesymizm wobec przyszłych miesięcy przejawia Marcin Luziński, ekonomista Santander Banku.
— Wysoka stopa wzrostu sprzedaży dóbr trwałego użytku to naszym zdaniem efekt realizacji odłożonego popytu i zaspokajania nowych potrzeb powstałych na skutek dłuższego przebywania w domach — praca i nauka na odległość. Oba czynniki są tymczasowe i prawdopodobnie w najbliższych miesiącach znikną. Ponadto środki rządowe związanez pandemią wyczerpują się i w średnim okresie firmy będą zmuszone do zmierzenia się z rzeczywistością, co może przełożyć się na zwolnienia i bankructwa. Dlatego też oczekujemy jedynie niewielkiej poprawy w sprzedaży detalicznej w najbliższych miesiącach — ostrzega ekspert.
Tymczasem w sektorze budowlano-montażowym najsilniej zwraca uwagę zapaść w budowie infrastruktury, która w ujęciu rocznym spadła aż o 16,9 proc. Zdaniem Jakuba Olipry, ekonomisty Credit Agricole, sytuacja w tym sektorze w następnych miesiącach także będzie się pogarszać.
— Podtrzymujemy nasz scenariusz, zgodnie z którym sytuacja w budownictwie znacząco pogorszy się w drugiej połowie roku. Wsparciem dla tego scenariusza są silne pogorszenie klimatu inwestycyjnego w przedsiębiorstwach, utrzymujący się na niskim na tle historycznym poziom wskaźnika koniunktury GUS, obrazującego bieżący portfel zamówień firm budowlanych, oczekiwane wyraźne zmniejszenie inwestycji drogowych w 2020 r. w porównaniu z 2019 r. oraz nakładów brutto na środki trwałe jednostek samorządu terytorialnego, a także wyraźne zmniejszenie aktywności w budownictwie mieszkaniowym — twierdzi analityk.