Czytelnik: w tegorocznej ustawie budżetowej dochody z podatku dochodowego od osób fizycznych (PIT) oszacowano na 27,4 mld zł. Przeciętne wynagrodzenie 14,9 mln pracujących w końcu roku 2002 wynosiło 2133 zł. Mamy 7,5 mln emerytów i rencistów w systemie pozarolniczym, pobierających średnio 1049 zł. Emerytury i renty rolnicze pobiera około 1,8 mln osób, a świadczenia te wynosiły średnio 704 zł na osobę. Łączne roczne dochody do opodatkowania wymienionych grup to kwota rzędu 490 mld zł. Nasuwa się pytanie: ile powinna wynosić stawka liniowego PIT, aby do budżetu trafiło 27,4 mld zł? Odpowiedź: wystarczyłoby 6 proc.
Andrzej Zubka: inicjatywę liniowego PIT popieram ze wszystkich sił. Myślę, że najważniejsze są dwie kwestie: opracowanie projektu ustawy i zebranie odpowiedniej liczby podpisów oraz fachowe przedstawienie wszystkich wyliczeń prowadzących do ustalenia konkretnej stawki. Myślę, że przy udziale współpracujących z „PB” ekonomistów nie jest to wielki problem, natomiast przedstawione czarno na białym (no, na różowym) wyliczenia stawki liniowego PIT nie tylko otworzą oczy nieprzekonanym, ale też pokażą, jak pokrętna jest filozofia aktualnego „systemu” i proponowanych „zmian”.
Podatnik: nawiązując do tekstu „Wyborowa: wódka nie jest gorsza od piwa” z czwartkowego „PB” zwracam uwagę, że o piwie można jeszcze mówić, iż ma pozytywny wpływ na zdrowie ze względu na: stężenie alkoholu, późniejszy stan upojenia, zawartość mikroelementów, zawartość polifenoli (związków zapobiegających odkładaniu się cholesterolu w układzie krwionośnym). Wódka natomiast nic z powyższych cech nie ma: wysokie jest stężenie alkoholu, co szkodzi i powoduje m.in. utratę mikroelementów, szybko następuje upojenie. Alkohol etylowy, czyli spirytus, jest przede wszystkim trucizną, a więc lepiej spożywać niższe stężenia!
Piwosz: podatnik ma w pewnym sensie rację, choć ja wolę piwo i drinki wódczane. Kwestia leży gdzie indziej. Po co komu reklama wódki? Budowanie wizerunku — czego? Kupowanie lojalności konsumenta — którego? Celem każdej reklamy jest wzrost sprzedaży, więc trudno mydlić nam oczy, że reklama wódki równa się wzrost przychodów dla państwa. Popieram jedno: uczmy ludzi kultury picia, ale nie wiem, czy rozwiąże to kwestia dopuszczenia spirytusu do reklamy... A w ogóle to dlaczego milczą winiarnie? Panowie, pora stanąć w szranki. Piwo może, to i wy też.