Lista przyjaciół budżetu państwa

Jacek ZalewskiJacek Zalewski
opublikowano: 2013-05-22 00:00

Podatki a wydatki

Dzisiaj w południe na biało-czerwonym Stadionie Narodowym debatą z udziałem reprezentantów najwyższej półki biznesowej i politycznej startuje nasz redakcyjny projekt „Czas na patriotyzm gospodarczy”. To rozwinięcie wielu innych inicjatyw podejmowanych od lat przez „Puls Biznesu”, takich jak choćby najbardziej znane Gazele Biznesu czy Filary Polskiej Gospodarki.

Bardzo ciekawym elementem inauguracji będzie pionierska w Polsce lista największych firm płacących podatek dochodowy od osób prawnych, czyli CIT (Corporate Income Tax), przygotowana przez renomowaną wywiadownię gospodarczą Bisnode Polska. Okazuje się, że czołówka przyjaciół budżetu państwa wcale nie jest kopią, ale jedynie pochodną zestawień największych firm, w których uwzględnia się jedyne kryterium — przychód.

Kalendarzowym przypadkiem w tym samym czasie w Brukseli zbiera się krótki, nadprogramowy szczyt szefów unijnych państw i rządów na temat… podatków. Zaniepokojona Rada Europejska spróbuje w konkluzjach wypracować jakieś metody choćby zahamowania postępującego w Unii Europejskiej zjawiska unikania podatków.

W państwach szczególnie nim dotkniętych z konieczności rozkwita kreatywna księgowość budżetowa. Dla polityków ten szkodliwy proceder staje się tak silną pokusą, że jakieś jego elementy występują właściwie wszędzie. Ale wyraźnie zaznacza się podział na bardziej patriotyczną podatkowo Północ i lekceważące kanony finansów publicznych Południe.

Nasz dziennik, założony blisko siedemnaście lat temu przez szwedzki koncern Bonnier, niewątpliwie jest produktem Północy. Od początku, a jeszcze mocniej po akcesji Polski do UE, staramy się promować wśród polskich przedsiębiorców skandynawską kulturę biznesową oraz tamtejsze podejście do finansów publicznych. Przecież uderzający również w naszą gospodarkę kryzys strefy euro nigdy nie osiągnąłby aż takiej głębokości, gdyby wszystkie państwa postępowały równie odpowiedzialnie, jak unijna Północ. Dlatego życzmy sobie wszyscy, żeby Polska w sferze finansów publicznych mentalnie i decyzyjnie ciążyła zdecydowanie ku, powiedzmy, Szwecji, a nie Grecji.

Kategoria gospodarczego patriotyzmu jest jednak pojemna i obejmuje nie tylko uczciwe płacenie podatków, lecz również mądre dzielenie wspólnych pieniędzy. Dlatego bardzo zasadne są słowa krytyki płatników, w tym przypadku głównie CIT-owców, kierowane pod adresem decydentów po stronie wydatkowej. Wciąż za dużo budżetowych pieniędzy przecieka przez systemowe dziury i zostaje roztrwonionych, zarówno w Polsce, jak i w całej Unii Europejskiej.

W stosunku do szarej strefy marnotrawstwo zasobów, które wpłynęły i zostały przez budżet zaksięgowane, to druga strona tego samego medalu. Dlatego z podwójnej okazji wypada wyrazić życzenie, by dorobek i naszej inauguracyjnej debaty na Stadionie Narodowym, i alarmowego szczytu Rady Europejskiej — oczywiście nawet nie śmiemy porównywać ich wagi, to zbitka stricte kalendarzowa — przełożył się w dającej się określić przyszłości na jakieś konkrety.