Etienne Robial, dyrektor artystyczny grupy Canal+ uważa, że pod względem prasowej oprawy graficznej najlepsze na świecie są magazyny angielskie, zaś w dziennikach prym wiodą Holendrzy. Najbardziej podobają mu się jednak — i są dla niego największą inspiracją — polskie style graficzne z okresu dwudziestolecia międzywojennego.
Etienne Robial: Oglądali już panowie moją wystawę?
„PB”: Tak.
— No to możemy porozmawiać. Słucham.
- W 1968 r. we Francji nawoływał Pan do walki z konsumpcyjnym stylem życia...
— W maju 1968?
- Tak.
— To prawda, nawoływałem, i co z tego? Stworzyłem makietę podziemnej gazety „L’Enragé”, która była organem informacyjnym francuskich studentów, stojących na czele wydarzeń maja ’68. Moje życie jest po prostu rewolucyjne.
- Ale jak to się stało, że od nawoływania do walki z konsumpcjonizmem, przeszedł Pan do jego propagowania, czyli poniekąd na drugą stronę barykady?
— Chodzi wam o to, że pracuję dla międzynarodowych korporacji?
- Oczywiście.
— W 1968 r. spędziłem 3 miesiące w więzieniu za to, że zniszczyłem flagę francuską. A ja jej wcale nie zniszczyłem, tylko zdjąłem z niej kolory niebieski i biały, wciągając na maszt jedynie jej czerwoną część. To był akt rewolucyjno-graficzny. Moja praca wizualna wciąż ma taki sam charakter. Kilka tygodni temu, kiedy we francuskim Canal+ zdymisjonowano prezesa Pierre’a Lescure’a zrobiłem 280 paneli, z którymi pracownicy chodzili i manifestowali swoje niezadowolenie —to były takie czerwone karteczki. Porównałbym to zajście do tego, co zrobiłem w 1968 roku.
- Chce Pan przez to powiedzieć, że pańskie poglądy są niezmienne od ponad 30 lat?
— Nie mam w domu telewizora.
- To dziwne, bo pracuje Pan w telewizji.
(milczenie)
- Nie chce Pan oglądać efektów swojej pracy?
— Zadają panowie dość perwersyjne pytania, więc odpowiedzi też będą takie.
- Nie ma problemu.
— Moja praca opiera się na pewnego rodzaju uczciwości intelektualnej i ja wręcz czczę wszystkie profesje, które mają taki charakter. W telewizji ta uczciwość polega na wyróżnieniu lub wyeksponowaniu znaku, do tego stopnia, żeby widz się z nim emocjonalnie identyfikował. Dlatego w całości oprawy projektu wszystkie reguły graficzne powinny być takie same. Czy taka odpowiedź panom wystarcza?
- Niezupłenie, ale mniejsza z tym. Jest Pan zadowolony ze swojej pracy w Canal+?
— Pracuję nie tylko w Canal+. Oprócz tego zajmuję się też prasą, wykładam na uniwersytecie itp.
- To jakie tytuły prasowe w Europie oceniłby Pan najwyżej, jeżeli chodzi o poziom graficzny?
— Ja nie mogę oceniać czegoś na zasadzie: to jest dobre, a tamto złe. Mogę najwyżej docenić pracę innego grafika, który wykorzystuje taką, a nie inną regułę czy styl.
- W takim razie, jakie tytuły Pan najbardziej docenia?
— Są kraje, w których oprawy graficzne czy logotypy gazet są o wiele lepiej dopracowane niż w innych.
- Na przykład?
— Magazyny angielskie z różnych dziedzin. Spośród stacji telewizyjnych bardzo cenię Channel 4 i BBC. W prasie codziennej prym wiedzie Holandia. Jeśli chodzi o całościową konstrukcję graficzną ich dzienników, są świetni. Holendrzy mają bardzo zaawansowaną technikę i wyprzedzają inne kraje. Są naprawdę bardzo rewolucyjni w tej dziedzinie. Zresztą podobnie jest w architekturze, która też nie jest mi obca, bo można mnie równie dobrze nazywać kreślarzem i kolorystą, jak i architektem. Ale najbardziej podobają mi się — i są dla mnie największą inspiracją — polskie style graficzne z okresu dwudziestolecia międzywojennego, czyli wasz minimalizm i konstruktywizm.
- Praktycznie każda współczesna firma pracując nad swoim wizerunkiem graficznym myśli tylko o tym, żeby się dobrze sprzedać. Pan też o tym myśli tworząc np. nowe logo na zamówienie klienta?
— Kiedy zwracają się do mnie firmy, to nie zależy im na stworzeniu grafiki, która zwiększa sprzedaż. Robiłem na przykład oprawę dla programu La Sept, który nie jest w ogóle komercyjny i ma bardzo niską oglądalność, to samo tyczy się książek, które projektuję — to są tytuły wydawane w kilkuset egzemplarzach. Ich wydawcy wcale nie myślą o zwiększeniu konsumpcji. Ja pracuję raczej na takich zasadach jak architekt, którego ktoś prosi, żeby mu zaprojektował jakiś piękny dom, czy kucharz, który ma zrobić pyszną potrawę. Związki, które utrzymuję z osobami składającymi u mnie zamówienia, są zdrowe i w ogóle nie polegają na biznesie.
- A praca w C+? Też nie ma akcentów biznesowych?
— Chodzi o Canal+ międzynarodowy?
- Tak.
— Niestety, teraz dzieją się tam różne rzeczy ze względu na to, że właścicielem zostało Vivendi. Wewnątrz C+ rozkręciła się jakaś dziwna karuzela i Vivendi oskarża Canal+ o to, że zarabia za mało pieniędzy. Ostatnio Canal+ przeżył bardzo dużo wstrząsów, ale to, co zostało nienaruszone i pozostało takie samo od samego początku istnienia firmy, to jest jej logo i cała graficzna strona tej marki.
- I nikt nie chce jej uatrakcyjniać, zmieniać, zrezygnować z niej?
— Jeżeli ktoś to zrobi, to stamtąd odejdę.
Etienne Robial
w 1967 r. otrzymał dyplom Akademii Sztuk Pięknych w Rouen we Francji. W 1968 zaś ukończył Akademię Sztuki i Rzemiosła w Vevey w Szwajcarii. Podczas studenckiej rewolty 1968 r. znalazł się w gronie artystów nawołujących do odrzucenia konsumpcyj-nego modelu życia. W 1970 r. Robial został dyrektorem artystycznym w Barclay i Filipacchi. Rok 1972 przyniósł mu otwarcie wydawnictwa Futuropolis – poświęconego twórczości komiksowej. W 1975 r. stworzył makietę „Métal Hurlant”, miesięcznika Jean-Pierre’a Dionneta, a w 1982 r. założył z Mathiasem Ledoux spółkę produkcyjną ON/OFF. Tworząc systemy graficzne Canal+, La Sept, M6, RTL 9, Etienne Robial stał się pierwszym specjalistą do spraw wizerunku i oprawy graficznej programów telewizyjnych. Obecnie jest dyrektorem artystycznym Grupy Canal+. Od 10 do 31 maja jego prace można obejrzeć w warszawskiej Galerii Nowy Świat.