Już dawno złoty nie miał tak udanego tygodnia. Dobra passa trwa, bo po dość niemrawym początku handlu, złoty tuż przed południem ruszył ostro w górę. Kurs euro szybko spadł z okolic 4,50 do 4,44 zł. Dolar kosztuje już niewiele ponad 3,40 zł, a frank zdecydowanie przebił barierę 2,90 zł i o godz. 12.05 był wyceniany na 2,8786 zł.
- Spadek awersji do ryzyka, widoczny w notowaniach par EUR/USD (kurs przebiła właśnie poziom 1,30) czy EUR/CHF, a także w solidnych wzrostach na giełdach europejskich sprzyja złotemu, który za cel obrał sobie poziom 4,40 zł za euro – mówi jeden z dilerów walutowych.
Jego zdaniem, złotego znów aktywnie kupują londyńskie banki, które do niedawna grały na spadki wartości złotego.
— Pierwszym wsparciem w notowaniach złotego jest 4,40 za euro. Jeśli zostanie pokonane, szanse na kontynuację wzrostów złotego znacznie wzrosną — uważa Joanna Pluta, analityk DM TMS Brokers.
Ten sam cel obecnej fali umocnienia złotego widzą również Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK, i Grzegorz Ogonek, ekonomista ING Banku Śląskiego. Wypowiadają się jednak ostrożnie o szansach na przełamanie 4,40 zł. W dalszy wzrost złotego wierzy natomiast Sławomir Skrzypek, prezes Narodowego Banku Polskiego (NBP), który wyraził nadzieję, że krajowa waluta stopniowo będzie wracać do sił.
Impuls ze Szwajcarii
Na nowe tory złotego skierowały impulsy zagraniczne.
— Kluczowa była zapowiedź Narodowego Banku Szwajcarii, który interweniował w celu osłabienia franka — mówi Grzegorz Ogonek z ING.
Jego zdaniem, dla złotego byłoby jeszcze lepiej, gdyby w ślady Narodowego Banku Szwajcarii poszedł Bank Japonii, który od dłuższego czasu narzeka na niekorzystne skutki umocnienia jena.
— Gdyby rzeczywiście doszło do interwencji Banku Japonii, pozytywny wpływ na naszą walutę byłby jednak znacznie mniejszy, niż po decyzji Szwajcarów. Polskie gospodarstwa domowe zadłużone są przede wszystkim we frankach. Osłabienie tej waluty postrzegane jest więc jako czynnik, który powinien przynieść dużą ulgę i zmniejszyć ryzyko problemów z regulowaniem zobowiązań — uważa Jarosław Janecki z Societe Generale.
Jego zdaniem, kurs euro do złotego będzie się teraz utrzymywał w przedziale 4,45-4,60 zł. Ostrzega jednak, że sytuacja może się zmienić z dnia na dzień. Sytuacja na rynkach nadal jest nieprzewidywalna.
Zmiana nastrojów
W minionym tygodniu odbicie po dużych spadkach było imponujące (także na giełdzie — SP 500 zyskał prawie 10 proc.). Znacząco poprawiły się też nastroje w regionie. Do inwestorów trafiły najwyraźniej argumenty przedstawione przez Moody’s. Agencja podkreśliła, że traktowanie jedną miarą wszystkich krajów regionu Europy Środkowej i Wschodniej jest krzywdzące.
— Wydaje się, że wreszcie ten region nie jest już postrzegany jako monolit, złożony tylko ze słabeuszy — uważa Piotr Bujak, ekonomista BZ WBK.
Dzięki temu w ubiegłym tygodniu zyskiwał nie tylko złoty, ale też polskie obligacji, których rentowność spadała od kilkunastu do 20 pkt bazowych.