Go Sport to jedna z najbardziej znanych Kowalskiemu firm, które znalazły się na liście sankcyjnej Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji (MSWiA). Od środy jej sklepy są zamknięte, nie działa sprzedaż online, odchodzą dostawcy. Przyszłość spółki stoi pod znakiem zapytania.
Go Sport na krawędzi
Po kilku godzinach, podczas których strona firmy nie działała, pojawiła się na niej informacja „Go Sport Polska została objęta sankcjami gospodarczymi, które stawiają przyszłość spółki pod znakiem zapytania. Zgodnie z prawnymi restrykcjami od dzisiaj do odwołania zostaje zawieszona działalność wszystkich 25 sklepów stacjonarnych oraz sklepu internetowego”.

We wtorek po południu zostały zamrożone aktywa finansowe spółki, którą poprzez singapurski Sportmaster Operations kontrolują trzej Rosjanie— bracia Nikołaj i Władimir Fartuszniakowie oraz Dmitrij Dojczen. Sankcje obejmują też m.in. zakaz udostępniania podmiotowi, którego dotyczą bezpośrednio lub pośrednio, jakichkolwiek aktywów finansowych lub zasobów gospodarczych. W praktyce oznacza to niemożność regulowania zobowiązań. Za złamanie sankcji grozi 20 mln zł kary.
W związku z zamrożeniem aktywów spółka może mieć trudności z wypłatą wynagrodzenia około 500 pracownikom. Będą one możliwe po po uzyskaniu stosownych zgód. Podobnie jest z dostawcami. Spółce trudno zakontraktować też jakąkolwiek usługę, np. prawną. Według nieoficjalnych informacji do wczoraj współpracę z nią zawiesiło już ponad 90 proc. usługodawców i dostawców.
„PB” nie udało się uzyskać komentarza spółki.
Milczenie jest złotem
Objęty sankcjami podmiot to także PhosAgro Polska, spółka należąca do koncernu, który jest własnością Andrieja Guriewa, numeru 24. na liście najbogatszych Rosjan magazynu „Forbes” z majątkiem szacowanym na 4,8 mld USD. Od niej także nie dostaliśmy odpowiedzi na pytania o zakres prowadzonej obecnie działalności. To samo dotyczy produkującej i sprzedającej surówki spółki Maga Foods, która jest częścią wartego 11,8 mld USD majątku Michaiła Fridmana (6. miejsce na liście magazynu „Forbes”).
Koniec zamówień IT
Do kolejnych podmiotów dzwoniliśmy, podając się za potencjalnego klienta. Na liście sankcyjnej znalazła się m.in. krakowska firma Axioma, która w Polsce sprzedawała oprogramowanie online. Jej strona internetowa nadal działa, ale nie ma już możliwości złożenia zamówienia.
— Od wczoraj nie prowadzimy sprzedaży. Nie ma możliwości legalnego zakupu naszego oprogramowania. Nie wiem, do kiedy to potrwa — mówi pracownik firmy.
Na internetowej stronie objętej sankcjami informatycznej firmy 1C-Poland widnieje duża niebiesko-żółta flaga oraz hasło „Łączymy się w bólu z narodem Ukrainy”. Spółka należy do koncernu 1C, jednego z największych rosyjskich producentów i dystrybutorów oprogramowania. Jest własnością Borysa Nuraliewa, który na liście najbogatszych Rosjan magazynu „Forbes” znalazł się na 128. miejscu, a jego majątek oszacowano na 950 mln USD.
— Nie, nie można teraz u nas nic zamówić — usłyszeliśmy w 1C-Poland.
Na stronie mają wkrótce pojawić się szczegółowe wyjaśnienia.
Kaspersky ma się nieźle
Sankcje objęły także Kaspersky Lab, rosyjskiego potentata w dziedzinie oprogramowania antywirusowego, który należy do Jewgienija Kasperskiego, 87. na liście z majątkiem wartym 1 mld USD. Na liście znalazły się również sprzedające ten software polskie podmioty kontrolowane przez Andrzeja Pilarza — Kaspersky Lab Polska oraz Kaspersky Store. Na liście znalazł się jeszcze jeden dystrybutor tego oprogramowania — firma K Dystrybucja. To zupełnie nowy twór, powstały po ataku Rosji na Ukrainę, który w tym miesiącu przejął dystrybucję produktów rosyjskiego producenta od firmy Kaspersky Lab Polska. Na początku kwietnia ta ostatnia firma zdecydowała o zakończeniu sprzedaży ponieważ — jak wyjaśniał Piotr Kupczyk, szef biura komunikacji — z powodu słowa „Kaspersky” w nazwie jej pracownicy po wybuchu wojny „byli atakowani”.
W środę strony internetowe polskich spółek Kaspersky Lab nie działały.
— Mamy lekkie problemy techniczne, ale z pewnością strony będą działać — zapewnił pracownik infolinii.
Nie potrafi jednak powiedzieć, kiedy to nastąpi. Radzi, by zamówienie złożyć u sprzedawcy telefonicznie, bo firma nadal oferuje i serwisuje oprogramowanie.
— Sprzedaż nie jest objęta sankcjami. Sankcje dotyczą tylko udziału w przetargach publicznych i konkursach — wyjaśnił pracownik infolinii.
W przetargach publicznych startuje najczęściej spółka Kaspersky Services, która... nie została objęta sankcjami.
Tu warto zwrócić uwagę, że od lat Kaspersky prawie nie jest obecny na rynku zamówień publicznych w Polsce. Choć nie było oficjalnego zakazu zakupu tego oprogramowania przez instytucje to niejednoznaczne pisma od ABW zrobiły swoje.
Co ciekawe — w Polsce jest więcej podmiotów oferujących software Kaspersky Lab, jednak nie znalazły się na liście MSWiA.
Węgla nie dowieźli
KTK Polska specjalizuje się w sprzedaży węgla kamiennego z zagłębia Kuzbasu na Syberii, a należy do rosyjskiej Kuzbasskiej Kompanii Paliwowej. Ponieważ została objęta sankcjami, nikt nie może udostępniać jej „jakichkolwiek środków finansowych lub zasobów gospodarczych”, co oznacza de facto zakaz prowadzenia działalności. Firma informuje na stronie, że nie przyjmuje nowych zamówień i przeprasza za utrudnienia.
— Zamówień nie przyjmuje już od 8 kwietnia — słyszymy od pracownicy infolinii.
Są też problemy z dostawą opłaconego już towaru. Na przesłane mejlem pytania o powody i wyjście z tej sytuacji spółka nie odpowiedziała.
Już dawno zamknięte
Sankcjami została objęta także sieć Wildberries, największy internetowy detalista w Rosji, oferujący odzież, obuwie i zabawki. Sieć kontrolowana przez Tatianę Bakalczuk — „Forbes” oszacował jej majątek na 13 mld USD i umieścił ją na 13. pozycji na liście najbogatszych Rosjan — weszła na nasz rynek jako pierwszy rynek unijny pod koniec 2019 r., uruchamiając butik na warszawskim Mokotowie. Potem były kolejne placówki stacjonarne oraz e-sklep.
Jeszcze na początku tego roku sieć Wildberries była obecna w 18 państwach i miała w planach dalszą ekspansję w Unii Europejskiej. Niespełna miesiąc po wybuchu wojny w Ukrainie radykalnie zacieśniła jednak działalność do zaledwie siedmiu rynków (głównie tzw. Unii Euroazjatyckiej). Dziś po pierwszym polskim sklepie Wildberries nie ma nawet śladu. Nie działają też inne placówki sieci, w tym e-sklep.