Za pół roku skończy się czas ograniczeń w PLL LOT, który w 2012 r. dostał 400 mln zł pomocy publicznej, a z drugiej transzy wykorzystał 127 mln zł, choć Komisja Europejska zatwierdziła plan restrukturyzacji wartości 804 mln zł. Po latach zaciskania pasa i rezygnacji z rentownych połączeń linia zapowiada, jakie trasy uruchomi w 2016 r.
Azja, Ameryka, świat
— Będzie co najmniej pięć nowych połączeń długodystansowych: do Tokio (w ciągu doby sprzedaliśmy już 900 biletów), Seulu i Bangkoku. Kolejne dwa ogłosimy jesienią. Do Toronto, Chicago i Nowego Jorku będziemy latać cały rok, a nie tylko w sezonie. Chcemy zwiększyć liczbę lotów do Pekinu z trzech do siedmiu tygodniowo. Dodamy trzy nowe połączenia europejskie: do Wenecji, Klużu-Napoki i Lublany. Wrócimy na trasy do Aten, Barcelony, Nicei, Zurychu i Bejrutu, Belgradu, Düsseldorfu, Erywania, Kiszyniowa, Zagrzebia oraz z Gdańska do Krakowa — wymieniaSebastian Mikosz, prezes PLL LOT. Potwierdził wcześniejsze doniesienia „PB”: rozważane są loty z Rzeszowa i Katowic do USA, choć ruszą dopiero w drugiej fazie rozwoju. Eksperci ostrożnie podchodzą do tych zapowiedzi.
— Te plany są zbyt ambitne i niosą duże ryzyko. Bardzo ładnie wygląda na papierze, że firma skończyła restrukturyzację i planuje rozmach, ale już za panowania Mikosza I był rozmach i skończył się tak, jak się skończył. Pomoc publiczna nie była wyłącznie efektem nieudolnego zarządzania prezesa Marcina Piróga, ale decyzji poprzednich zarządów.
LOT powinien szukać swojej niszy i eksploatować ją w sposób doskonały, a nie próbować zawojować świat. Tą niszą są połączenia transatlantyckie — twierdzi jeden z ekspertów. Nie zgadza się z nim Sebastian Gościniarek z firmy doradczej BBSG. — Ambicje zawsze trzeba mieć. Przewoźnik narodowy powinien być naszym oknem na świat. Skoro biznes działa w dalekiej Azji, powinniśmy mieć tam połączenia. Pytanie, czy LOT jest to w stanie zrobić — mówi Sebastian Gościniarek.
Inwestor, fundusz, giełda
Z 48 kierunków, 68,5 tys. lotów rocznie i 9,2 mld oferowanychfotelokilometrów narodowy przewoźnik urośnie w przyszłym roku do 65 kierunków, 85 tys. lotów i 12 mld fotelokilometrów. Plany na 2020 r. są dużo bardziej ambitne: to 75-80 kierunków i ponad 110 tys. operacji w ciągu roku. Pozwoli to zwiększyć liczbę pasażerów z 4,5 do 10 mln.
— Chcemy być dwa razy więksi niż obecnie. To nie są mocarstwowe plany, bo rynek rośnie, więc chcemy osiągnąć pozycję, którą teraz mają np. Austrian Airlines. Jesteśmy największym przewoźnikiem sieciowym w „nowej” Europie, mieliśmy ponad 99 mln zł z działalności podstawowej, mamy hub, a Lotnisko Chopina inwestuje w rozbudowę. Pod względem kosztowym lepsze od nas w Europie są tylko Turkish Airlines — wymienia atuty PLL LOT jego prezes.
Przyznaje jednak, że na dalszy rozwój linia potrzebuje kapitału, a scenariusze na jego zdobycie się nie zmieniły: to inwestor branżowy, private equity oraz IPO. Wszystkie są możliwe, jeden nie wyklucza drugiego. Prezes nie podaje, ile pieniędzy potrzebuje przewoźnik, jednak do 2020 r. flota ma się podwoić do 70-80 samolotów. © Ⓟ