LOT zamierza obniżyć prowizje agencjom

Małgorzata Birnbaum
opublikowano: 2003-01-28 00:00

LOT poinformował agentów sprzedających jego bilety, że od 1 kwietnia 2003 r. obniży ich prowizję z 7 do 4 proc. Zrzeszenie agentów IATA w Polsce nie zgadza się ani z wysokością, ani terminem wprowadzenia nowego wynagrodzenia. Ale Polska nie jest wyjątkiem. Walka między liniami a agentami trwa już na dobre na całym świecie.

Podobnie jak na całym świecie, tak i w Polsce narodowy przewoźnik lotniczy nie chce płacić agentom sprzedającym jego bilety tyle, co dotychczas, czyli 7 proc.

— Prowizje w Europie wahają się od 4 do 7 proc. Niewiele linii płaci więcej niż 7 proc. prowizji w swoich krajach. Są to m.in. chorwackie Croatia Airways i greckie Olympic Airways — tłumaczy Christina Russe z ECTAA, organizacji zrzeszającej europejskich agentów podróży.

Od 1 kwietnia LOT zamierza obniżyć agentom IATA, którzy — wedle własnych wyliczeń sprzedają 80 proc. jego biletów — prowizję do 4 proc.

— Nie zapadły jeszcze żadne decyzje — zaznacza Leszek Chorzewski z LOT.

Tymczasem zrzeszenie agentów IATA oprotestowało propozycje polskiej linii.

— Jesteśmy za wprowadzeniem wynagrodzenia kwotowego, czyli stałej opłaty za wystawienie biletu. Nie wyobrażam sobie jednak, by nowy model miał wejść w życie w środku roku podatkowego — mówi Ryszard Posyniak, prezes zrzeszenia agentów IATA w Polsce.

Agenci zgadzają się na wprowadzenie zmian od 1 stycznia przyszłego roku. Ale nawet takie rozwiązania nie miałoby gwarantować ich zgody.

Ryszard Posyniak twierdzi, że ze względu na niekorzystne propozycje agenci IATA w Danii, Irlandii, Austrii i Wielkiej Brytanii podali krajowe linie lotnicze do sądu.

Jeszcze inny model współpracy linii z agentami proponują British Airways (BA).

— Zawsze byłam zwolenniczką obowiązującej w Wielkiej Brytanii tzw. transaction fee, czyli stałej opłaty pobieranej przy sprzedaży biletu. Agenci mogliby konkurować z liniami oferując niższe od nich opłaty transakcyjne — opowiada Emilia Osewska, szefowa BA.

Obniżanie prowizji to tendencja na świecie.

— Niektóre linie uważają, że prowizje wyszły z mody i agentom powinni płacić ci, którym dostarczają usługi, czyli klienci. Część linii pobiera od pasażerów opłaty za usługi związane ze sprzedażą, np. za transakcje telefoniczne, w biurze czy przez Internet — mówi Erland Olsen, szef SAS w Polsce.

W Polsce bez agentów linie lotnicze na razie sobie raczej nie poradzą. Szefowa BA nie przewiduje, by agentów całkowicie miała wyeliminować sprzedaż przez Internet.

— Internet to na pewno dziecko naszych czasów, okno na świat i coś bardzo modnego, ale przeceniono tempo jego wzrostu. W Wielkiej Brytanii 34 proc. rezerwacji dokonywanych jest elektronicznie. W Polsce jest to zaledwie 5 proc., m.in. ze względu na mniejsze — zdaniem użytkowników Internetu — bezpieczeństwo używania kart płatniczych. Wykorzystujemy natomiast Internet, i to w 100 proc., do kontaktów z agentami — twierdzi Emilia Osewska.