Lotniska szukają leku na covid

Małgorzata GrzegorczykMałgorzata Grzegorczyk
opublikowano: 2020-10-29 22:00

Eksperci radzą, by porty m.in. wprowadziły w budynkach terminali możliwość szybkich testów przed odlotem. Na dofinansowanie lotów wkrótce nie będzie ich stać

Przeczytaj artykuł i dowiedz się:  

  • jak pandemia wpłynęła na porty lotnicze, 
  • w jaki sposób lotniska mogą zachęcić pasażerów do korzystania z usług linii lotniczych, 
  • co utrudnia odbudowę ruchu pasażerów. 

Skończyły się czasy, gdy polskie lotniska rosły w dwucyfrowym tempie. Dziś walczą o przeżycie, podobnie jak porty na całym świecie. Nadszedł czas na niestandardowe metody — uważają eksperci Aveo Advisory i BBSG, autorzy raportu „Lotniska w nowej normalności”.

Badanie przed lotem

Obawa przed zarażeniem nie jest głównym czynnikiem, który dziś powstrzymuje pasażerów przed lataniem. Prawdopodobieństwo zarażenia się koronawirusem podczas lotu to 1:27 milionów — podaje IATA. Największą przeszkodą są utrudnienia w podróżowaniu i niejasne przepisy, m.in. dotyczące kwarantanny (patrz grafika). Dlatego kluczowe jest testowanie pasażerów, które zastąpi izolację.

— Głównym celem portów lotniczych powinno być stworzenie możliwości „szybkich” testów przed odlotem w budynkach terminali. Badania powinny być współfinansowane przez przewoźników. Pozwoli to stworzyć stabilne środowisko dla operowania linii, także z krajów uważanych za pandemicznie niebezpieczne — wyjaśnia Sebastian Gościniarek, partner w BBSG.

Zaznacza, że porty muszą też monitorować sytuację pandemiczną i obostrzenia dotyczące ruchu lotniczego na kierunkach docelowych. Taki scenariusz jest jednak, zdaniem niektórych, nierealny.

— Szybkie testy w terminalach nic nie pomogą. Po badaniu ludzie rozejdą się w oczekiwaniu na wynik. Co się stanie, jeśli jeden z testowanych będzie mieć wynik pozytywny? Zamkniemy terminal? Wszystkich w terminalu, czyli kilka tysięcy osób, skierujemy na kwarantannę? Niestety musimy czekać, aż uspokoi się sytuacja epidemiczna w poszczególnych krajach, zostaną zniesione obostrzenia, a wtedy latanie wróci szybko do formy sprzed covidu — uważa Tomasz Kloskowski, prezes Portu Lotniczego Gdańsk.

Rozwiązanie ma lotnisko w Modlinie.

— Myśleliśmy o rozstawieniu namiotu do badań przed terminalem, żeby do środka wchodziły już przebadane zdrowe osoby. Rozmawialiśmy z dwiema firmami, które przeprowadzają testy. Byliśmy blisko porozumienia w tej sprawie, ale ruch spadł drastycznie i potencjalni partnerzy się wycofali — mówi Marcin Danił, wiceprezes Portu Lotniczego Warszawa-Modlin. Pomysłu jednak nie porzuca.

— Jestem zwolennikiem wprowadzenia każdego rozwiązania, które zwiększy ruch. Jesteśmy gotowi wydzierżawić teren pod namiot bezpłatnie, a nawet dofinansować badania. Ma to jednak sens przy szybkich testach, których wyniki otrzymuje się w kwadrans. Potrzebne byłoby wprowadzenie takiego wymogu w całej UE. Ważna jest też cena. Przy średnim koszcie biletu na naszym lotnisku na poziome 300 zł test za 500 zł raczej się nie sprawdzi, a wśród tańszych nie wszystkie są wiarygodne. Musimy też zapewnić pasażerom rzetelną informację, jakie obostrzenia obowiązują w krajach, do których lecą. Jeśli jednak przyjdzie kryzys finansowy, to nawet testy i informacje nie pomogą — mówi Marcin Danił.

— Testy to rozwiązanie na przyszłość. Tak jak sprawdzamy dziś, czy ktoś nie jest terrorystą, będziemy sprawdzać, czy nie jest nosicielem wirusa. Jest coraz więcej wiarygodnych testów za nieduże pieniądze. Problem będzie jednak zawsze z przypadkami, w których ktoś poleci w jedną stronę i będzie miał test ujemny, a potem będzie chciał wrócić do kraju z wynikiem dodatnim. Kraj nie może mu odmówić powrotu, a lotnisko nie przepuści go do samolotu — zauważa Grzegorz Polaniecki, członek zarządu czarterowego przewoźnika Enter Air.

Sceptycznie do testów podchodzi Michał Kaczmarzyk, szef Ryanaira w Polsce.

— Nie będzie powrotu do latania, jakie znamy w Europie z roku 2018 czy 2019, dopóki nie zatrzymamy rozprzestrzeniania się wirusa — mam na myśli ogólnodostępną szczepionkę albo jakiś rodzaj uodpornienia. Tym bardziej nie będzie powrotu do latania longhaulowego. Doświadczenie z tego sezonu letniego pokazało, że stosunkowo niewielu pasażerów jest w stanie zaryzykować „inwestycje” w bilet lotniczy, hotel itp., nie mając pewności ich wykorzystania. Testowanie pasażerów przed wylotem nie zmieni tego i nie ożywi branży. W Chinach loty krajowe w zasadzie wróciły do poziomu sprzed pandemii, choć testy przed wylotem nie są powszechne. Po prostu wirus przestał się tam rozprzestrzeniać co spowodowało powrót zainteresowania podróżami — mówi Michał Kaczmarzyk.

Analiza zamiast gotówki

Na razie jednak i porty, i przewoźnicy myślą o tradycyjnych narzędziach: działaniach finansowych. Porty nadal stawiają na wspólne promowanie połączeń i opłaty promocyjne.

— Bezpośrednia pomoc finansowa nie jest już najważniejszym z planowanych działań, a niektóre porty lotnicze proponują niestandardowe metody: przedłużenie zniżek na nowe trasy o czas obowiązywania zakazu lotów lub całkowite zaniechanie poboru opłat, na które zdecydowało się 18 proc. lotnisk — mówi Sebastian Gościniarek.

Przewiduje jednak, że na takie działania już wkrótce porty nie będą mogły sobie pozwolić.

— W dobie przedłużającej się pandemii lotniska są pozbawione zysków i mogą nie być w stanie oferować dodatkowych zniżek lub zwolnień z opłat, choć przed pandemią dawały bardzo hojne upusty, np. dla nowych przewoźników i na nowe trasy — zauważa Sebastian Gościniarek.

Ważniejsza od dopłat powinna być solidna analiza operacyjno-ekonomiczna przy otwieraniu nowych kierunków. Oczekuje tego 55 proc. przewoźników tradycyjnych i 33 proc. linii niskokosztowych, a za ważne uważa 64 proc. portów.