PB: Macie w Rumunii około 140 sklepów. To wasz największy rynek zagraniczny. Co skłoniło was do inwestycji w tym kraju?

Przemysław Lutkiewicz, wiceprezes LPP: Mamy już nawet ponad 150 — to stan na koniec pierwszego kwartału. Jesteśmy na tym rynku już 15 lat, od 2008 r. Zachęciła nas do niego łatwość operowania. Rumunia jest w Unii Europejskiej od 2007 r., więc wspólnotowa łatwość przepływu ludzi, towarów i usług również jej dotyczy. To też przede wszystkim duży rynek: 19 mln mieszkańców, czyli połowa Polski. Jest tam 46 miast powyżej 50 tys. mieszkańców. Dla takiej firmy jak LPP to wymarzony rynek pod kątem otwierania sklepów i sprzedawania swoich marek. Rumuńscy konsumenci podobnie jak polscy są złaknieni nowych marek. Nasze marki obecne są tam od 15 lat. Są coraz bardziej rozpoznawalne, coraz łatwiej robi się biznes — powstają nowe centra handlowe, rozwija się sprzedaż internetowa. To dla nas bardzo dobry, perspektywiczny rynek z fajnym konsumentem, którego dochody zbliżają się do średniej unijnej. Większy portfel pozwala na większe zakupy, więc dla firmy handlowej, odzieżowej takiej jak my jest to bardzo dobry rynek.
Jakie konkretnie macie plany ekspansji w Rumunii? Będziecie, tak jak w Polsce, otwierać więcej sklepów przede wszystkim pod marką Sinsay?
Planujemy ekspansję wszystkich marek, ale tak — najszybciej będzie się rozwijać Sinsay. W tym roku chcemy otworzyć w Rumunii 50 sklepów pod tym szyldem i pewnie kilka sklepów pozostałych marek. Rozwijamy się zarówno w segmencie online, jak też offline. E-commerce rozwija się tam znacznie szybciej niż w Polsce. U nas w ubiegłym roku mieliśmy 20-procentowy wzrost sprzedaży internetowej, a w Rumunii ponad 30-procentowy, więc dynamika jest dużo większa. W segmencie stacjonarnym w Polsce mamy 1000 sklepów, a w Rumunii 150, więc wydaje się, że rynek jest jeszcze na tyle duży, że możemy otworzyć drugie tyle sklepów.
W ostatnich latach inwestowaliście w Rumunii w infrastrukturę logistyczną pod kątem e-sprzedaży. Czy te magazyny mają pracować na potrzeby tylko tego rynku, czy to ma być hub do obsługi zamówień w całej południowej części naszego regionu?
Rzeczywiście myślimy o czymś więcej, jeśli chodzi o Rumunię i usługi logistyczne. Mamy obecnie magazyn, który zaopatruje klientów internetowych nie tylko w Rumunii, ale też w Bułgarii, na Węgrzech i w krajach byłej Jugosławii. Chcielibyśmy również — takie mamy plany na ten rok — otworzyć kolejny, który zaopatrywałby w towar sklepy stacjonarne w całej południowo-wschodniej Europie. Patrzymy na Rumunię w długim terminie jako na drugi po Polsce hub logistyczny. Można dostarczać towary drogą morską przez Morze Czarne, a nie Morze Bałtyckie, co skraca czas dostawy o około tydzień, bo przecież sprowadzamy je w dużej mierze z Azji. Porty w Rumunii mogą szybko dostarczać towar do naszych magazynów, a stamtąd obsłużymy sklepy stacjonarne i klienta internetowego. W tę stronę zmierzamy, chcemy zainwestować w tym kraju kolejne dziesiątki milionów złotych w logistykę. Analizowaliśmy wcześniej, gdzie możemy stworzyć taki hub — braliśmy pod uwagę Bułgarię, Węgry i Rumunię. Wybraliśmy właśnie Rumunię ze względu m.in. na dobrą infrastrukturę drogową i coraz większą liczbę magazynów. Ponadto wielkość kraju i liczba pracowników sprawiają, że to dobra lokalizacja do inwestycji na najbliższe lata.
Czy rumuński rynek odzieżowy różni się jakoś znacząco od polskiego? Czy w bardziej niepewnym otoczeniu gospodarczym sprzedaż wygląda tam lepiej czy gorzej niż w Polsce?
Zacznę od końca. Jest lepiej niż w Polsce, dynamika jest znacząco wyższa. W ubiegłym roku w polskich sklepach sprzedaż wzrosła nam o 25 proc., a w Rumunii o 50 proc. Rynek rośnie znacznie szybciej. Widać, że konsument chce kupować. Różnice między konsumentami nie są znaczące. Na pierwszy rzut oka widać jednak, że na południu Europy lepiej sprzedają się kolekcje bardziej formalne, bardziej eleganckie. Nasza marka Mohito, najdroższa i przeznaczona tylko dla pań, sprzedaje się tam bardzo dobrze. Marka Cropp, z odzieżą bardziej młodzieżową, casual, zachowuje się trochę gorzej. Dobrze sprzedają się marynarki, bardziej eleganckie spodnie, dodatki do odzieży. Warto położyć nacisk na odzież formalną. Trzeba też brać pod uwagę klimat — wcześniej dostarczać kolekcje wiosenne, trochę później jesienno-zimowe.
A jak to wygląda z perspektywy łatwości prowadzenia biznesu? Na którym rynku jest lepsze otoczenie regulacyjne?
Mamy tam podobny do Polski system prawno-finansowy. U nas jest troszeczkę łatwiej, bo Rumunia ciągle zmienia swój system w kierunku regulacji unijnych, jest wciąż trochę starych zapisów, które nam przeszkadzają, ale wszystko zmienia się w dobrym kierunku. To kraj otwarty na biznes, powiązanie z Unią Europejską rośnie. Podobnie jak w Polsce wyzwaniem jest niskie bezrobocie, więc trudno znaleźć dobrych pracowników. Rynek rumuński robi się coraz bardziej dojrzały, coraz trudniejszy, w zasadzie jeśli chodzi o prowadzenie interesów, wpisuje się w ramy rynku unijnego.
Szukaj Pulsu Biznesu do słuchania w Spotify, Apple Podcasts, Podcast Addict lub Twojej ulubionej aplikacji
w tym tygodniu: „Jak Polacy robią biznes w Rumunii"
goście: Eryka Gizińska – Polsko-Rumuńska Bilateralna Izba Handlowo-Przemysłowa, Grzegorz Grabowski – Maspex, Przemysław Lutkiewicz – LPP, Ryszard Drużyński – BLIK Romania, Leszek Muzyczyszyn – Innova Capital