Magellan domaga się regulacji

Eugeniusz TwarógEugeniusz Twaróg
opublikowano: 2013-07-29 08:11

Spółka myśli o kolejnych zagranicznych rynkach. Przeszkadza jej jednak… brak nadzoru.

Nie tylko firmy specjalizujące się w chwilówkach chcą nadzoru regulatora lub chociaż licencjonowania działalności. Magellan, największy na rynku finansowania szpitali i dostawców do służby zdrowia, zgłasza taki sam postulat. W mniejszym stopniu niż firmom pożyczkowym zależy mu na kwestiach wizerunkowych, choć „glejt” od KNF po aferze Amber Gold, która uderzyła we wszystkie nieregulowane firmy sektora finansowego, byłby przydatny — nawet w sektorze B2B.

Największy problem jednakw tym, że brak regulacji na rynku pozabankowym utrudnia spółce rozwijanie biznesu. Magellan analizuje obecnie możliwość wejścia na kolejne zagraniczne rynki. Pod uwagę bierze Rumunię i Hiszpanię. W obu krajach działalność tego rodzaju firm wymaga uzyskania zgody lokalnych nadzorów. Brak licencji, którą można byłoby pokazać zagranicznym regulatorom, utrudnia życie Magellanowi, ponieważ musi przechodzić całą procedurę przed obcym nadzorem.

— Byłoby nam łatwiej, gdybyśmy mogli działać na zasadzie paszportu europejskiego. W wielu krajach działalność pożyczkowa jest regulowana. W Rumunii trzeba uzyskać zgodę banku centralnego. Dobrze byłoby, gdyby na wzór hiszpański objąć regulacjami działalność faktoringową. U nas nie ma takich regulacji. W efekcie powstają różne firmy działające bez żadnych standardów, co wpływa na wizerunek całej branży — mówi Krzysztof Kawalec, prezes Magellana. Zwraca uwagę, że Magellan ma procedury oceny ryzyka czy zarządzania rezerwami nie gorsze niż bank.

— Polski sektor finansowy dzieli się na część regulowaną, obejmującą banki, i całą resztę, często traktowaną z podejrzliwością. Rynek jest na tyle duży, że jest na nim miejsce dla firm niebędących bankami, które zresztą bardzo dobrze sobie radzą. Powinny one jednak podlegać regulacjom — mówi prezes Magellana.