Manipulacje paliwowe służą obcej konkurencji

Andrzej Nierychło
opublikowano: 1999-04-07 00:00

Manipulacje paliwowe służą obcej konkurencji

Niespełna dwa tygodnie temu wybrany został w drodze konkursu szef przyszłego koncernu naftowego, firmy, która ma powstać z połączenia Petrochemii Płock i Centrali Produktów Naftowych. Koncern stanie się od razu największym przedsiębiorstwem w Polsce, a nawet w tej części Europy. Dokonywana jest więc fuzja na samym szczycie, która istotnie zmieni geografię całej polskiej gospodarki. A jednak trudno wyzbyć się wrażenia, że to bawią się dzieci w piaskownicy.

PRZYPOMNIJMY: sam proces wyłaniania osoby prezesa (czy raczej, by być ścisłym — kandydata na to stanowisko; prezesem będą go mogły obwołać dopiero organy nowo powstałego koncernu) trwał wiele miesięcy. Wpierw próbowano powołać cały przyszły zarząd, ale po dwóch nieudanych próbach trzeba było zmienić zasady gry i ograniczyć się do szukania samego szefa. Zawalono wszelkie wyznaczane z góry terminy.

TYMCZASEM teraz planuje się, że już w połowie kwietnia walne zgromadzenia akcjonariuszy Petrochemii i CPN wymienią oba zarządy na bardziej spolegliwe, a te gładko doprowadzą do fuzji i zaistnienia koncernu. Ma to się stać najdalej w maju.

NA KORZYŚĆ tej koncepcji przemawia, iż we wszystkich przypadkach jedynym akcjonariuszem, który będzie „się zgromadzał” jest Skarb Państwa. Jednak istnieją dziesiątki metod, sposobów i kruczków techniczno-prawnych, by planowane posunięcia spowolnić, a może i zablokować. Ktoś może nie znaleźć się w odpowiednim czasie w odpowiednim miejscu. Można zgłaszać dziesiątki wniosków formalnych. Można zaskarżać całe uchwały lub poszczególne ich fragmenty. Nie są to obawy na wyrost. Fatalnie prowadzony konkurs kadrowy oraz wcześniejsze, długotrwałe i jałowe, dysputy o tym, kto tu kogo przejmuje — w tle których nadto wyraźnie widniały ambicje kilku panów — czynią majowe narodziny koncernu nie takim znowuż pewnikiem. Tym bardziej że ponownie pojawiają się pytania zupełnie zasadnicze.

GDYBY WIELKĄ FIRMĘ naftową powołano od razu, to dzisiaj miałaby ona co najmniej dwa lata i spory dorobek. Tworzenie jej dopiero teraz (nawet biorąc ten maj za dobrą monetę) wydaje się dyskusyjne.

POWSTANIE BOWIEM gigant, ale wyłącznie na dzisiejszym rynku krajowym. Duży odsetek jego stacji paliw, może nawet ponad połowa, prezentuje poziom usługi odległy, delikatnie mówiąc, od europejskiego standardu. Tymczasem już za dwa lata znikną cła na importowane paliwa. Od każdego z wielkich koncernów zachodnich nasz potentat będzie słabszy i podatny na ciosy.

W DODATKU preferowane rozwiązanie może okazać się bardzo niekorzystne dla drugiego polskiego producenta paliw, Rafinerii Gdańskiej. Przeznaczona zostaje ona na sprzedaż, a to w warunkach dużej nadprodukcji paliw w Europie może się dla niej źle skończyć.

W GRONACH fachowców mówi się dziś półgłosem, że być może lepiej byłoby połączyć sieć CPN właśnie z Gdańskiem, gdyż to gwarantowałoby mu dostęp do rynku zbytu, czego już wkrótce będzie potrzebował jak powietrza. Znacznie większy i mający o wiele szerszą paletę produktów Płock miałby zaś lepsze możliwości szukania swej szansy na drodze kapitałowej. Jest tu wiele możliwych rozwiązań, od próby samodzielnego funkcjonowania (po dokończeniu inwestycji modernizacyjnych) z jednej strony, przez stworzenie odrębnych form własności dla części rafineryjnej i petrochemicznej, po sprzedaż w całości.