W 2014 r. Manta przebiła 100 mln zł przychodów i wciąż jej mało. Bogdan Wiciński, właściciel i prezes jednego z polskich liderów na rynku RTV i AGD, podbija stawkę. Menedżer właśnie szumnie ogłosił nowy plan. Nazwał go wprost: „sky is the limit”. Spółka otwiera biuro zakupowe w chińskiej macierzy — Shenzen.

Do parku technologicznego Futian ściągnęła zespół kilkunastu miejscowych specjalistów. — Mamy w ofercie niemal 500 produktów. Niemożnością jest latać co chwilę z Polski kilkunastoosobowym zespołem i układać na miejscu cały proces produkcyjny, designerski, logistyczny czy jakościowy — zaznacza Bogdan Wiciński.
Cegiełki w showroomie
Centrum Manty w Chinach to 500 mkw., na których istotną rolę odgrywa showroom nowego produktu w ofercie spółki — systemu do inteligentnego domu oraz centrum fotograficzne do przygotowywania materiałów graficznych. Całość pochłonęła ponad 1 mln zł.
— Inteligentny dom to jedna z nowinek w naszej ofercie. Prawda jest taka, że rynek elektroniki użytkowej w Europie jest trudny. Nie ma jednego-dwóch produktów, który wyraźnie ciągnąłby sprzedaż. Dlatego mamy kilkaset produktów, z których każdy jest ważny,bo dokłada cegiełkę do całości sprzedaży — ocenia prezes Manty, która w zeszłym roku odnotowała kilkuprocentowy wzrost przychodów.
Zdechłe tablety
W tym roku o kolejne zwyżki trzeba będzie mocno zawalczyć z lokalną konkurencją. Liczy się pomysłowość, ale też i szybka reakcja na modę i zapotrzebowania polskich konsumentów.
— Sprzedaż tabletów zdechła, rynek się nasycił. DVD prawie umarło, smartfony mniejszych marek umierają w sytuacji, gdy duzi producenci obniżyli ceny i proponują — jak Huawei — świetne produktyw niskich cenach — obrazowo opisuje Bogdan Wiciński. Dla Manty chiński przyczółek ma być bazą do ekspansji z produktami na nowe rynki. Zdaniem Zbigniewa Leszka, założyciela konkurencyjnego Lechpolu (m.in. marka Kruger & Matz), można Chiny przenieść do Polski. Oczywiście poza produkcją.
— Nasz dział badań i rozwoju, kontrola jakości jak i np. technicy pracują w Garwolinie. Jeździmy na inspekcje do chińskich fabryk i zapraszamy do siebie przedstawicieli naszych poddostawców. I jak pokazują nasze wyniki, da się w takim modelu zarabiać — mówi Zbigniew Leszek.