Marek Belka, przyszły wicepremier, minister finansów w rządzie SLD-UP-PSL zapowiedział wprowadzenie podatku od dochodów kapitałowych z wyłączeniem dochodów z giełdy i OFE.
— Propozycje podatkowe w tej chwili się konkretyzują, bo zarówno zmiany w PIT, jak i wprowadzenie podatku od dochodów kapitałowych muszą być zakończone do końca listopada. W tej chwili najbardziej prawdopodobne jest wprowadzenie podatku od dochodów kapitałowych z pewnymi wyjątkami, do których należą zyski z giełdy, bo to byłaby skomplikowana operacja logistyczna oraz z wyjątkiem zysków z OFE — powiedział Marek Belka po spotkaniu z przedsiębiorcami z Polskiej Rady Biznesu.
Dodał, że podatek od dochodów kapitałowych ma mieć formę zryczałtowaną, ze stawką 20 proc.
Według Belki, kwota zwiększenia deficytu tegorocznego dla spłaty zaległych zobowiązań budżetu częściowo zmniejszy deficyt na rok 2002, zaplanowany przez koalicję na 40 mld zł.
— W tym tygodniu zapadnie decyzja w sprawie nowelizacji tegorocznego budżetu. Jeżeli nowelizacja zwiększałaby deficyt np. o 8 mld zł dla spłaty zaległych zobowiązań, to mniej więcej o połowę, czyli o 4 mld zł, zmniejszyłby się limit dla przyszłorocznego deficytu budżetowego — powiedział Marek Belka.
Zdaniem obserwatorów, wczorajsze spotkanie przyszłych szefów rządu — Leszka Millera i Marka Belki —z członkami Polskiej Rady Biznesu nie wniosło wiele nowego, jeśli porównać je z tym, o czym ostatnio piszą gazety. Spotkanie w ostatniej chwili zamknięto dla prasy, lecz szybko stało się jasne, że Marek Belka nie wyciągnął żadnego królika z cylindra i tylko powtórzył to, o czym mówi ostatnio.
Czy było to więc tylko kolejne odfajkowane spotkanie środowiskowe, tym razem z „biznesem”? Nie, działalność duetu Miller-Belka w ostatnim okresie, czyli częste wystąpienia, powtarzanie tych samych prawd, dyskretne dozowanie szczegółów, nawet w formie przecieków — ma pewien sens. O ile zręby programu gospodarczego dla nowego rządu może sformułować co zdolniejszy student — więcej zarabiać i mniej wydawać — o tyle sposoby osiągnięcia tych celów należą już do arsenału środków politycznych.
Marek Belka doskonale zdaje sobie sprawę z tych realiów. Wie też doskonale, że dotychczasowe rządy stosowały często metodę “obiecać i nie dać”, co zapewniało im spokój przynajmniej podczas konstruowania budżetu. Przyszły szef resortu przyjął więc metodę rozmiękczania. Mówi często i obszernie, jak jest źle. I faktycznie, nieuchronność zwiększonych wyrzeczeń jakby wsiąka w świadomość i tych, którzy zapłacą większe podatki, i tych, którym przytnie się dopływ pieniędzy z budżetu.