Na trzy doby przed Narodowym Świętem Niepodległości, w 100. rocznicę jej odzyskania, trudno przewidzieć, jak się skończy zadyma wokół niedzielnego marszu w Warszawie.
Jedno jest bezdyskusyjne — kategoria „marszu państwowego”, wymyślonego na poczekaniu przez premiera Mateusza Morawieckiego z prezydentem Andrzejem Dudą, w ogóle nie istnieje w prawie o zgromadzeniach. Pomysł nadrzędności eventów władzy krążył podczas prac nad poddawaniem wspomnianej ustawy tzw. dobrej zmianie, ale upadł. Uchwalono natomiast przepisy o „zgromadzeniach organizowanych cyklicznie”, skrojone pod pochody smoleńskie. Wobec inicjatyw cyklicznych w dniach świąt państwowych prawo wymaga, aby odbywały się „w ciągu ostatnich trzech lat”. Niestety dla PMM i PAD (to ogólnie znane kody premiera i prezydenta), ich inicjatywa objawiła się ciut przypóźno…
Artykuł dostępny dla subskrybentów i zarejestrowanych użytkowników
REJESTRACJA
SUBSKRYBUJ PB
Zyskaj wiedzę, oszczędź czas
Informacja jest na wagę złota. Piszemy tylko o biznesie
Poznaj „PB”
79 zł5 zł/ miesiąc
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Cały artykuł mogą przeczytać tylko nasi subskrybenci.Tylko teraz dostęp w promocyjnej cenie.
przez pierwsze dwa miesiące później cena wynosi 79 zł miesięcznie
Od jakiegoś czasu nie masz pełnego dostępu do publikowanych treści na pb.pl. Nie może Cię ominąć żaden kolejny news.Wróć do świata biznesu i czytaj „PB” już dzisiaj.
Na trzy doby przed Narodowym Świętem Niepodległości, w 100. rocznicę jej odzyskania, trudno przewidzieć, jak się skończy zadyma wokół niedzielnego marszu w Warszawie.
Jedno jest bezdyskusyjne — kategoria „marszu państwowego”, wymyślonego na poczekaniu przez premiera Mateusza Morawieckiego z prezydentem Andrzejem Dudą, w ogóle nie istnieje w prawie o zgromadzeniach. Pomysł nadrzędności eventów władzy krążył podczas prac nad poddawaniem wspomnianej ustawy tzw. dobrej zmianie, ale upadł. Uchwalono natomiast przepisy o „zgromadzeniach organizowanych cyklicznie”, skrojone pod pochody smoleńskie. Wobec inicjatyw cyklicznych w dniach świąt państwowych prawo wymaga, aby odbywały się „w ciągu ostatnich trzech lat”. Niestety dla PMM i PAD (to ogólnie znane kody premiera i prezydenta), ich inicjatywa objawiła się ciut przypóźno…
W czasie „marszu państwowego” wszystko inne poza biało-czerwonymi flagami ponoć nie ma racji bytu. Narodowcy nie przyjmują zakazu do wiadomości.
Fot. Aleksiej Witwicki
W cyklicznym prawie na pewno są natomiast narodowcy, którzy absolutnie nie zamierzają zrezygnować. Prawdopodobny jest zatem scenariusz, że oba konkurencyjne marsze się połączą, ale grozi to incydentami. Barwy biało-czerwone są iloczynem wszystkich uroczystości, ale różnić je będą dodatkowe transparenty, gadżety, race, elementy czarne, brunatne, tęczowe etc. Najprostsze byłoby zgodne przyjęcie, że podczas obchodów dosłownie każdy element inny niż biało-czerwony to prowokacja — jednak do ich wyeliminowania konieczny byłby przynajmniej świąteczny rozejm.
Na szczęście miliony Polaków wybiorą świętowanie poza skonfliktowanymi nurtami. Osobiście z okazji setnej rocznicy zainwestowałem w 7-metrowy maszt, na którym stawiam po amerykańsku flagę 2-metrową, a nie coś tam małego na kijku zwisające z balkonu. Już od soboty 10 listopada, ale o północy 11/12 listopada maszt oczywiście zwijam, bo szacunek dla Narodowego Święta Niepodległości wyklucza przetrzymanie flagi na poniedziałkową, przeforsowaną przez PiS absurdalną kanikułę.