Tuż po objęciu w grudniu 2012 r. stanowiska ministra gospodarki Janusz Piechociński przedstawił pierwszą, sztandarową reformę. Zaproponował, by przepisy dla przedsiębiorców wprowadzać w życie tylko w dwóch terminach: 1 stycznia i 1 czerwca.
![PAPIER JEST CIERPLIWY: Janusz Piechociński, minister gospodarki, ma mnóstwo pomysłów korzystnych dla przedsiębiorców.
Gorzej mu idzie z ich wdrażaniem w życie. [FOT. WM] PAPIER JEST CIERPLIWY: Janusz Piechociński, minister gospodarki, ma mnóstwo pomysłów korzystnych dla przedsiębiorców.
Gorzej mu idzie z ich wdrażaniem w życie. [FOT. WM]](http://images.pb.pl/filtered/fd2ecf99-d0aa-464c-ab8d-957a25f19bda/101cab1a-9092-5b8a-8d77-f3f045bc46d3_w_830.jpg)
— Przygotowaliśmy kolejne ułatwienia w prawie gospodarczym, które stworzą przyjazne otoczenie dla biznesu i przyniosą wymierne oszczędności. Chcemy zaproponować zasadę „dwóch terminów”. Koncepcja była już dyskutowana z Rządowym Centrum Legislacji (RCL) oraz kancelarią premiera — zapewniał w grudniu ubiegłego roku Janusz Piechociński.
Okazuje się, że dyskusje na niewiele się zdały. Wkrótce minie rok od przedstawienia projektu załóżeń, a jeszcze nie przyjął go Komitet Rady Ministrów (KRM). Uzgodnienia międzyresortowe wloką się z powodu silnego oporu innych ministerstw, które nie mają zamiaru zgodzić się na czasowe ograniczenia. Resort gospodarki miał do wyboru: zrezygnować z pomysłu jako nieskutecznegow praktyce (co sugerowało Rządowe Centrum Legislacji) lub iść na dalekie ustępstwa. Wybrał to drugie. W najnowszej wersji projektu czytamy, że zasada „dwóch terminów” ma być tylko wskazówką, adresowaną do rządu i parlamentu. Mało tego, od tej wskazówki będzie bardzo dużo wyjątków (patrz — ramka), a za niestosowanie się do niej nikomu nie będą groziły sankcje. Przedstawiciele organizacji przedsiębiorców „dziękują” za taką reformę.
— Sama idea „dwóch terminów” jest słuszna, ponieważ przedsiębiorcy co chwilę są zaskakiwani zmianami prawa. Opór resortów wobec projektu Ministerstwa Gospodarki (MG) dowodzi, że absolutnie nie chcą stosować się do tej zasady, bo jest ona dla nich niewygodna. Tworzenie takiej miękkiej regulacji tylko jako tzw. wskazówki, bez żadnych sankcji czy instrumentów gwarantujących jej stosowanie, nie ma żadnego sensu i oznacza, że MG nie miało argumentów, by pomysł obronić. Kto nie zechce, nie będzie uznawał „dwóch terminów”. Znając realia tworzenia prawa w Polsce, nie mam najmniejszych złudzeń, że ta ustawa będzie respektowana — mówi Katarzyna Urbańska, dyrektor departamentu prawnego Konfederacji Lewiatan.
— Ten projekt nie może być uznany za sukces ministra Piechocińskiego. Mało tego, to przykład marnowania czasu i pieniędzy podatników na tworzenie martwego prawa. To niczemu nie służy, chyba że propagandzie MG, które po przyjęciu tego projektu przez rząd będzie się chwaliło, jak przedsiębiorcom nieba przychyliło.
Zamiast tworzyć takie pozornie dobre regulacje, rząd powinien energię, czas i pieniądze podatników spożytkować na prawdziwe i ważne zmiany — mówi Maciej Grelowski, szef Rady Głównej Business Centre Club.
Resort gospodarki obiecywał, że dzięki „dwóm terminom” polskie firmy oszczędzą na śledzeniu zmian prawnych ponad 1,3 mld zł rocznie. Projekt już kilkakrotnie był kierowany do KRM. Ostatnio, 21 listopada, nie został przyjęty przez komitet.
Wyjątki od „dwóch terminów”
koszty przewyższają korzyści dla budżetu państwa
poważne szkody dla gospodarki lub ważnych interesów państwa
ochrona stabilności systemu finansowego
nadrzędny interes publiczny (zdrowie, bezpieczeństwo publiczne, klęski żywiołowe)
ewidentne luki prawne, realizacja wyroków Trybunału Konstytucyjnego
przepisy wdrażające prawo UE
źródło: MG