Niektóre historie nigdy się nie kończą. Max, znana szwedzka sieć fastfood, która na rodzimym rynku ściga się z McDonald’sem jak równy z równym, wchodzi do Polski. Robi to od… 2010 r. W tym roku jednak projekt nabrał przyspieszenia — firma wynajęła ludzi i na horyzoncie zamajaczył wrześniowy termin otwarcia pierwszego lokalu.

Max a Mc
„Polska ma ogromny potencjał (…) W Szwecji udało nam się coś, co nie udało się nikomu w hamburgerowym biznesie. W kilku rejonach wyparliśmy McDonald’sa i przejęliśmy jego restauracje. Jesteśmy najbardziej zyskowną siecią w Skandynawii i mamy nadzieję, że w Polsce będzie podobnie” — powiedział Richard Bergfors, prezes Maksa, w rozmowie z „PB” w 2010 r.
Po spotkaniach z potencjalnymi franczyzobiorcami zapowiedział pierwsze otwarcie w 2012 r. Żadnego lokalu jednak w tym czasie nie otwarto. Masse Biouki, dyrektor ds. rozwoju Maksa, tłumaczył wówczas na łamach „PB”, że rozmowy z partnerami w Polsce wciąż trwają. Po kolejnych pięciu latach coś drgnęło. W tym tygodniu doradzaniem firmie Max Poland, reprezentującej szwedzką Max Hamburgerrestauranger, pochwaliła się kancelaria Chmaj i Wspólnicy.
Polscy prawnicy odesłali nas z pytaniami do centrali Maksa, a centrala — do Polaków zatrudnionych do rozwoju firmy, którzy… odesłali nas z kwitkiem. Udało nam się ustalić, że pierwszy lokal ma ruszyć we wrześniu.
We wcześniejszych zapowiedziach Maksa pojawiały się Gdańsk i Warszawa jako pierwsze kierunki ekspansji. Obecnie sieć ma 120 lokali, obroty sięgające 220 mln EUR i 5,4 tys. pracowników. Poza Szwecją widać ją, choć na bardzo małą skalę, w Danii, Norwegii i Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Na swojej stronie internetowej firma podaje, że poszukuje franczyzobiorców — nie tylko w Polsce, ale też we Francji, w Niemczech, Holandii i krajach Zatoki Perskiej.
Znani i nie
— Główną barierą dla sieci może być to, że nie jest w Polsce znana. Gdy wracał tu Burger King, był marką istniejącą w świadomości konsumentów — zwraca uwagę Jarosław Frontczak, analityk PMR. Drugim problemem, jego zdaniem, będzie brak dobrego miejsca. Galerie handlowe i ulice są już oblegane przez największych graczy.
— Wspomniany Burger King po trzech latach ma dopiero 50 placówek, a rozwijają go trzy firmy, m.in. AmRest, mający wielkie doświadczenie i ogromną skalę działania. Moda na hamburgery już raczej nie przybiera na sile. Wysyp różnych konceptów bazujących na tym produkcie — food trucków i lokali stacjonarnych — zaczął się 2-3 lata temu. Wtedy też narodziły się nowe sieci, np. Bobby Burger. Już w zeszłym roku rozwój części z nich się zatrzymał, co dowodzi, że rynek powoli się nasyca — tłumaczy Jarosław Frontczak.
Ostatecznie sukces lub porażka nowego szyldu będą zależały od ceny, smaku i marketingu. — Nie jest to jednak idealny moment na wejście do Polski — zaznacza analityk.
Wojciech Mroczyński, członek zarządu rosnącego jak na drożdżach AmRestu, widzi bardzo dużą przestrzeń do wzrostu, również dla burgerów, choć podkreśla, że mówi w kontekście marek należących do portfela jego firmy. Oprócz Burger Kinga AmRest rozwija m.in. KFC, Pizza Hut i Starbucksa.
— W naszej branży w całej Europie jest miejsce na kolejne restauracje, i to we wszystkich segmentach. Tylko w tym roku otworzymy ponad 200 placówek. Do Polski już wiele marek wchodziło i wiele z niej wychodziło. Na pewno widać przestrzeń do rozwoju i zamierzamy ją wykorzystać — twierdzi Wojciech Mroczyński.