Od poniedziałku 19 września 2016 r. właściciele pierwszych rachunków maklerskich w mBanku będą mogli kupować i sprzedawać instrumenty finansowe dostępne na amerykańskich giełdach NYSE i Nasdaq oraz w Londynie i Frankfurcie. Na początku opcja ta będzie dostępna dla klientów obsługiwanych pod szyldem domu maklerskiego, trochę później dla korzystających z usługi eMakler.

— To bardzo dobry moment na danie klientom dostępu do giełd zagranicznych. Jeszcze kilka lat temu zastanawialiśmy się, czy usługa zostanie dobrze przyjęta. Teraz jesteśmy pewni pozytywnego odbioru — mówi Jarosław Kowalczuk, dyrektor zarządzający w mBanku. Według niego, przemawia za tym kilka czynników.
Po pierwsze, uzupełnienie palety usług, na której jest już polska giełda i forex. Po drugie, kilkuletni już okres bez jednoznacznej tendencji wzrostowej na rynku lokalnym oraz naturalna potrzeba dywersyfikacji aktywów pod względem geograficznym. Klienci PKO BP i CDM Pekao mają dostęp do giełd kilkunastu krajów, mBank w pierwszym okresie skoncentruje się na czterechgiełdach o największej liczbie aktywów i płynności.
— Konsekwentnie będziemy poszerzali ofertę o nowe rynki, które uznamy za atrakcyjne dla klientów — deklaruje Jarosław Kowalczuk. Dyrektor mBanku zaznacza, że na giełdach, z którymi startuje instytucja, są obecne nie tylko akcje, ale również ogromna liczba funduszy ETF, które odwzorowują przeróżne benchmarki i w praktyce dają ekspozycję na spółki i indeksy z całego świata. — Po aferze Volkswagena nabywca jego akcji poniósłby stratę, ale gdyby kupił ETF z ekspozycją na branżę motoryzacyjną, korzystałby ze wzrostu całego sektora, ograniczając jednocześnie ryzyka wynikające z problemów konkretnych spółek — mówi Jarosław Kowalczuk.
Menedżer podkreśla, że nowa oferta nie sprowadzi się wyłącznie do udostępnienia możliwości składania zleceń na giełdach zagranicznych. — Będzie ona sukcesywnie wzbogacana o ofertę analityczną. Materiały będą obejmowały zarówno analizy makro, oceniające atrakcyjność inwestycyjną rynków i sektorów, jak też analizy konkretnych spółek — mówi Jarosław Kowalczuk.
Do operacji na GPW i giełdach zagranicznych będzie służył ten sam rachunek. Wszystkie transakcje będą rozliczane w złotych, co niweluje problemy podatkowe związane z inwestycjami w walutach obcych. W przypadku realizacji zlecenia zagranicznego przewalutowanie transakcji będzie następowało z zastosowaniem kursu KBC Securities. Określa on kursy walut na podstawie aktualizowanego co pół godziny kursu Reutersa, powiększanego lub pomniejszanego o połowę spreadu. Spread dla euro wynosi 2 grosze, a dla dolara i funta — odpowiednio — około 1,8 lub 2,4 grosza.
To rozwiązanie analogiczne do stosowanego w PKO BP i DM Banku Ochrony środowiska, które również korzystają z pośrednictwa KBC Securities. Prowizja od zlecenia będzie wynosić 0,29 proc., ale nie mniej niż 38 zł. W praktyce oznacza to, że zlecenia o wartości mniejszej niż 13 tys. zł będą taryfikowane według stawki wyższej niż 0,29 proc. Identyczne stawki obowiązują w DM BOŚ i na głównych rynkach dostępnych w PKO BP. W przypadku mniejszych giełd minimalne prowizje tego ostatniego wynoszą jednak 55, 60, a nawet 75 zł.
W Banku Zachodnim WBK i CDM Pekao minimalne stawki prowizji określone procentowo to 0,4-0,5 proc., przy czym nierzadko na nie mniej niż 150 zł. Inwestując na obcych giełdach, należy jednak pamiętać, że czasem występują tam dodatkowe opłaty pobierane od każdej transakcji. W serwisie internetowym mBanku nie będzie też podglądu aktualnych kursów, ale jedynie kurs zamknięcia. Ale to praktyka spotykana również w innych polskich domach maklerskich.