„Załatwię sprawę, jak wrócę z Radomia. A kiedy jedziesz? Nie wybieram się” — takim żartem skwitował Wojciech Piskorz, prezes Elektrimu, pytania akcjonariuszy o rozmowy z warszawskim ratuszem w sprawie realizacji Portu Praskiego.
Na planach to 190 tys. mkw. powierzchni biurowej, m.in. w 140-160-metrowych wieżowcach, 20 tys. mkw. powierzchni konferencyjno-wystawienniczej, 90 tys. mkw. mieszkań w tzw. Nowej Pradze i kolejne 90 tys. mkw. apartamentów nad samym kanałem.
Dokładne liczby będą znane dopiero po uchwaleniu miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego. Z tym jednak miasto się nie śpieszy, bo oznacza to dla niego konieczność wykupienia działek pod infrastrukturę miejską. Plan miał być gotowy w czerwcu, ale zgłoszono do niego 1,2 tys. poprawek.
Kolejne, nieoficjalne, sygnały mówią, że zostanie uchwalony późną jesienią. Jednak, jak mówił Wojciech Piskorz na czwartkowym walnym, projekt planu stawia pod znakiem zapytania ekonomiczny sens inwestycji.
— Projekt planu miejscowego jest po wyłożeniu do publicznego wglądu i rozpatrzeniu wniesionych uwag. Proceduralnie możliwe jest przygotowanie go do uchwalenia przez radę. Jednak właściciel terenu wniósł także o dokonanie zmian w studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego m.st. Warszawy. Jeśli rada przychyli się do wniosku, trzeba będzie zawiesić prace nad planem do czasu dokonania tej zmiany — wyjaśnia Magdalena Jadziewicz-Kasak z biura prasowego urzędu miasta.
Nie tylko to blokuje megainwestycję Elektrimu. Z dokumentów, do których dotarł „Puls Biznesu”, wynika, że miasto odwleka też budowę śluzy i wrót przeciwpowodziowych dla tego terenu. Spółka ma już przygotowany plan wykonawczy tej inwestycji.
Nie może jej realizować, bo ratusz w lipcu zażądał raportu oddziaływania na środowisko, mimo że wcześniej otrzymał opinie Inspektoratu Sanitarnego i Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska, że taki dokument nie jest potrzebny.
— Dodatkowo budowa śluzy i wrót po raz kolejny wypadła z budżetu miasta — mówi Wojciech Piskorz.
Port Praski zaproponował współfinansowanie miejskiej inwestycji. Z przedstawionych w listopadzie zeszłego roku symulacji wynika, że jej koszt wyniesie prawie 45 mln zł, z czego na miasto przypadłoby ok. 17 mln zł. W związku z tym zarząd spółki złożył zażalenie na „opieszałe i nieprawidłowe działanie prezydenta miasta” do Samorządowego Kolegium Odwoławczego (SKO) i Rady Warszawy. SKO zażalenie oddaliło, radcy jeszcze nie odpowiedzieli.
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy, mimo wątpliwości Port Praski złoży w najbliższych dniach raport środowiskowy, którego domaga się ratusz. Spółka odprowadza do miejskiej kasy rocznie prawie 1 mln zł podatku gruntowego.
Jej analitycy wyliczyli, że gdyby w osiem lat udało się zabudowaćteren dawnego portu rzecznego, to do miejskiej kasy z podatków trafiałoby rocznie ok. 1 mld zł, a pracę znalazłoby tu blisko 40 tys. warszawiaków. Budowa pierwszej inwestycji Portu Praskiego przy ul. Krowiej już ruszyła, ale na podstawie warunków zabudowy. Jesienią spółka ogłosi przetarg na wykonawcę kolejnych budynków.