Jeśli eksport wołowiny do Turcji, to tylko rytualny. Tylko tę możliwość uboju zdaje się dopuszczać jeden z powiatowych inspektoratów weterynarii i Muzułmański Związek Religijny RP (MZR RP) w Białymstoku, który pozyskuje z inspektoratu dane dotyczące uboju zwierząt, żeby móc się rozliczyć z zakładami mięsnymi z tytułu certyfikowanego systemu halal (czyli uboju bydła zgodnego z religią islamu). Zgodnie z procedurą ścisłego halal, zwierzę ubijane jest według specjalnych warunków, m.in. bez wcześniejszego ogłuszania oraz przez muzułmanina.
Kontrowersyjny halal
To właśnie podrzynanie na żywo budzi wiele kontrowersji w Europie. W efekcie kilka polskich zakładów zrezygnowało z tej formy produkcji mięsa i mają — jak twierdzą — kontrahentów w krajach muzułmańskich, którzy zamawiają mięso ubite bez rytualnej procedury. Równocześnie jednak zmagają się z pozwami MZR RP, który domaga się zapłaty kar umownych za każdą sztukę bydła, którą po ubiciu wysłały do Turcji, a nie zgłosili do związku, który uznaje je za wyprodukowane właśnie w systemie halal.
— Mój klient dwa razy dokonał uboju halal, ale miał problem natury etycznej z dalszym realizowaniem tego typu uboju jako niehumanitarnego, a wręcz odrażającego. Wystąpił też z zapytaniem do Inspektoratu Weterynaryjnego w Zgierzu o to, czy procedura ubijania zwierzęcia bez wcześniejszego ogłuszania jest zgodna z polskim prawem i dopuszczalna. Otrzymał odpowiedź, że nie jest. Tym bardziej więc takich ubojów zaprzestał i realizował wysyłki mięsa, m.in. do Turcji, niepochodzące z uboju rytualnego. Wiemy o jeszcze dwóch zakładach, które są w podobnej sytuacji — mówi Czesław Sadkowski z kancelarii Sadkowski i Wspólnicy, która reprezentuje jednego z pozwanych producentów.
Weterynaryjne paradoksy
Przedsiębiorcy nie chcą ujawniać swoich personaliów, bo obawiają się reakcji społeczności muzułmańskiej. Tymczasem ustawa o ochronie zwierząt rzeczywiście zakazuje uboju bez wcześniejszego ogłuszania.Furtkę otworzyło wprawdzie rozporządzenie ministra rolnictwa, które zezwoliło na ubój według obyczajów religijnych, jednak trafiło ono do Trybunału Konstytucyjnego jako naruszające ustawę. Problemem dla trzech producentów nie są jednak nieścisłości prawne, ale kilkaset tysięcy złotych, których żąda MZR RP tytułem kar umownych za ubój w systemie halal, który — jego zdaniem — nastąpił, ale o którym związek nie został poinformowany.
„Fakt [takiego uboju — red.] został ustalony na podstawie korespondencji z Powiatowym Inspektorem Weterynarii” — twierdzi MZR RP w pozwie.
— Organy Inspekcji Weterynaryjnej nie są właściwe do oceny, czy dane mięso jest pozyskane zgodnie z takimi obyczajami religijnymi, gdyż jest to kwestia wyznaniowa. Urzędowy lekarz weterynarii na wystawionym przez siebie świadectwie poświadcza m.in., że „zwierzęta, z których pozyskano wołowinę, nie zostały poddane ubojowi w wyniku ogłuszenia za pomocą gazu wprowadzonego do jamy czaszki lub zabite tą samą metodą lub poddane ubojowi przez rozerwanie tkanki centralnego układu nerwowego przez wydłużony podobny do prętu przyrząd wprowadzony do jamy czaszki po ogłuszeniu” — mówi Janusz Związek, główny lekarz weterynarii.
Jak twierdzi Czesław Sadkowski, reprezentowany przez niego zakład mięsny interweniował w swoim powiatowym inspektoracie, tłumacząc, że nie ma prawa udzielać informacji o uboju w systemie halal, tym bardziej że nie jest ona zgodna ze stanem faktycznym oraz że nie każde wysyłane do Turcji mięso jest ubite w systemie halal.
— Inspektorat obiecał, że sprawę postara się wyprostować, ale do wycofania pozwu przez związek nie doszło. Paradoks sytuacji polega na tym, że weterynarz delegowany z inspektoratu był przy tych ubojach i widział, jak zabijane były zwierzęta, a więc także to, że zawsze były wcześniej ogłuszone. Jednocześnie widział też, że nie było przy nich żadnego przedstawiciela związków muzułmańskich, dlatego nie spełniały one żadnego z warunków uboju rytualnego halal i nie był wydany na nie odrębny certyfikat, którym tak ubijane mięso się oznacza. Ponadto sam inspektorat wcześniej przysłał pismo zawierające jednoznaczne stanowisko, że zakład nie ma prawa prowadzić uboju bez ogłuszania zwierząt — twierdzi adwokat.