Miliony JSW utopione w innowacjach

Dawid TokarzDawid Tokarz
opublikowano: 2021-01-04 20:00

Prawie 80 mln zł, którymi giełdowy gigant zasilił JSW Innowacje, wydano niegospodarnie i nieefektywnie. Były szef spółki odpiera zarzuty

Przeczytaj i dowiedz się

Co wykazał audyt w spółce JSW Innowacje

Które projekty JSW Innowacje się nie udały

Jak do zarzutów Dentonsa odniósł się były prezes JSWI

Mamy wpisywać się w program, który można określić jako jakość i efektywność – tak ponad trzy lata temu cele nowo powołanej spółki JSW Innowacje (JSWI) określał Tadeusz Wenecki, jej prezes, a wizją firmy było, i nadal jest: „uzyskanie statusu wiodącego na rynku europejskim centrum innowacji dla górnictwa”. Tyle teoria, a praktyka? Z audytu działalności JSWI za okres od maja 2017 r. do czerwca 2020 r., autorstwa kancelarii Dentons, wynika że spółka mająca być centrum badawczo-rozwojowym giełdowej grupy JSW de facto zmarnowała 78,6 mln zł.

Fikcyjne wynalazki

„Zasadniczym celem, którym kierowała się spółka JSW Innowacje przy wydatkowaniu środków zapewnianych przez JSW, było przede wszystkim samo rozdysponowanie tych środków według własnego uznania, niezależnie od tego, czy prowadziłoby to do osiągnięcia jakichkolwiek innowacji i czy przynosiłoby wymierne korzyści” – to główna puenta audytu.

Zdaniem jego autorów JSWI wydawała pieniądze „niegospodarnie” i „nieefektywnie”, „w zasadzie bez konsultowania z JSW jego bieżących potrzeb, a niekiedy mimo wyraźnego braku takich potrzeb”. Często JSWI była jedynie pośrednikiem między JSW a faktycznym wykonawcą prac, za co zazwyczaj pobierała narzut znaczący wyższy niż wynikający z umowy między oboma firmami, czyli 10,4 proc. W jednym z projektów narzut sięgnął aż 390 proc., czyli był… 274 razy wyższy niż umowny.

Według prawników Dentonsa żaden z przeanalizowanych aż 30 projektów JSWI przez ponad trzy lata działalności spółki nie zaowocował komercyjnym zastosowaniem, a tym samym nie przyniósł korzyści grupie JSW w postaci oszczędności czy dodatkowych zysków. Za tak duże pieniądze giełdowa grupa „mogła sama wykreować lub kupić faktyczne innowacje, a nie pozorne lub fikcyjne wynalazki”.

Jak do tych jednoznacznie negatywnych ocen zewnętrznych audytorów, a także podobnych ustaleń wewnętrznej komisji wyjaśniającej JSW odnosi się Tadeusz Wenecki, prezes JSWI w latach 2017-19?

- Nie znam tych ustaleń, więc nie mogę ich komentować – ucina Tadeusz Wenecki.

Jeden nie komentuje, drugi się broni:
Jeden nie komentuje, drugi się broni:
Ustalenia zewnętrznego audytu obciążają m.in. Tadeusza Weneckiego, prezesa JSW Innowacje w latach 2017-2019 oraz Jacka Srokowskiego, od 2017 r. do lutego 2020 r. wiceprezesa, a od kwietnia do października 2020 r. prezesa tej spółki. Pierwszy (z prawej) nie komentuje ustaleń audytorów, bo jak mówi – ich nie zna. Drugi natomiast je kwestionuje.
materiały prasowe

Polityczne rozgrywki

Swoje stanowisko przedstawił „PB” Jacek Srokowski, od 2017 r. do lutego 2020 r. wiceprezes, a od kwietnia do października 2020 r. prezes JSWI. Do spółki córki JSW trafił po półtorarocznym byciu doradcą w gabinecie politycznym Grzegorza Tobiszowskiego, odpowiedzialnego za górnictwo wiceministra energii w latach 2015-19, a od ubiegłego roku europosła PiS.

- JSW wielokrotnie chwaliła się naszymi różnymi projektami dla górnictwa i koksownictwa, a teraz nagle uznała, że wszystkie do niczego się nie nadają. Przecież to absurd. Jeśli wszystko było tak złe, to dlaczego JSW zatwierdzała kolejne kwartalne sprawozdania JSWI i przede wszystkim, dlaczego podpisała umowę o finansowanie na 2020 r.? – pyta Jacek Srokowski.

Jego zdaniem spółka matka „otrzymywała wszystkie niezbędne, określone w umowie, informacje”.

- Zarzuty są nieprawdziwe i wydaje mi się, że wynikają z rozgrywek personalnych – mówi Jacek Srokowski.

O jakie rozgrywki chodzi? Tego były już prezes JSWI nie wyjaśnił. Kilka tygodni temu w wypowiedzi dla PAP stwierdził jednak, że swoje odwołanie odbiera jako próbę rehabilitacji jego poprzednika, Jarosława Mrozka, który był prezesem JSWI między październikiem 2019 r. a lutym 2020 r. Odszedł w atmosferze skandalu i oskarżeń o mobbing oraz molestowanie pracownic spółki córki JSW.

Ta wypowiedź odbiła się echem w liście otwartym pracownic JSWI, skierowanym do prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Pojawiła się w nim sugestia, że kontrole komisji wyjaśniającej oraz Dentonsa to zemsta, jakiej na Jacku Srokowskim dopuścił się Tomasz Duda, zastępca prezesa JSW nadzorujący JSWI, „bliski znajomy” Adama Gawędy, posła PiS, a w latach 2019-20 wiceministra energii i aktywów państwowych odpowiedzialnego za górnictwo. Decydować o tym miały bliskie koneksje, jakie łączą obu panów właśnie z Jarosławem Mrozkiem (wszyscy trzej są związani z Wodzisławem Śląskim).

Komentarzem Tomasza Dudy do listu pracownic JSWI oraz drugiego, skierowanego do władz JSW, była zapowiedź „podjęcia odpowiednich działań na drodze prawnej”. Jarosław Mrozek przekazał natomiast „PB”, że ani on, ani jego znajomości nie miały żadnego wpływu na decyzję o przeprowadzeniu audytów czy ich wyniki. Zasugerował, że „było odwrotnie”, i to jego odejście z JSWI w lutym 2020 r. mogło być wymuszone przez fakt, że zaczynał odkrywać nieprawidłowości, opisane później w raportach z audytów.

Jak komentuje oba listy Jacek Srokowski? Twierdzi, że nie był ich inspiratorem, o co się go oskarża.

- Jest jednak tajemnicą poliszynela, że Adam Gawęda, Tomasz Duda i Jarosław Mrozek to dobrzy znajomi – mówi Jacek Srokowski.

Wespół w zespół:
Wespół w zespół:
Na Śląsku powszechna jest opinia, że Jacek Srokowski stanowisko wiceprezesa, a potem prezesa JSW Innowacje zawdzięcza wpływowemu politykowi PiS Grzegorzowi Tobiszowskiemu, któremu wcześniej doradzał. Zdjęcie ilustruje wydarzenie z maja 2019 r., kiedy Grzegorz Tobiszowski, jako wiceminister energii, otrzymał „Laur Innowatora JSW”, a jednym z wręczających nagrodę był właśnie Jacek Srokowski. Ustalenia audytu kancelarii Dentons stawiają tę ceremonię w zupełnie nowym świetle…
JSW

Nieudany „Poligon”

Jak odnosi się do zarzutów audytu Dentonsa, choćby o stosowaniu przez JSWI ogromnych narzutów na usługi realizowane przez zewnętrzne podmioty? Jego zdaniem model biznesowy „wypracowany wspólnie z JSW” sprawiał, że „koszty pośrednie, narzucane na zadania B+R, zniekształcały obraz faktycznie ponoszonych kosztów”.

Były szef JSWI twierdzi też, że „w takim obszarze jak innowacyjność oczywiste jest, że nie wszystkie projekty wychodzą, a przy złej woli każdemu można udowodnić nieefektywność”.

- Na doprowadzenie do końca poszczególnych projektów często potrzeba wielu lat i to normalne, że prowadzone w JSWI są w większości w fazie początkowej lub średnio zaawansowanej. To nieprawda jednak, że niczego nie skomercjalizowaliśmy. Choćby we wrześniu 2020 r. Hawk-e, spółka zależna JSWI, sprzedała z zyskiem prawa do systemu monitorowania ruchu dronów Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, co z naddatkiem zdyskontowało wszystkie nakłady na ten projekt – mówi Jacek Srokowski.

Tyle że akurat Hawk-e w raporcie z audytu pojawia się głównie w związku z tym, że władze JSWI w 2019 r. podniosły ponaddwukrotnie wynagrodzenie prezesa (do 35 tys. zł) i członków zarządu tej spółki (do 30,8 tys. zł). Zrobiły to, gdy zarząd Hawk-e przyjął nierealny, zdaniem audytorów, program restrukturyzacyjno-inwestycyjny (gdyby tego nie zrobił, to w świetle tzw. ustawy kominowej podwyżki byłyby niemożliwe). O zaangażowaniu JSWI w branżę dronów można natomiast przeczytać choćby w kontekście projektu „Poligon”. W jego ramach miało powstać mobilne laboratorium dla dronów, lecz choć z pieniędzy JSW wydano aż 3,25 mln zł, projekt zamknięto przed jego zakończeniem.

Zlecenia dla znajomych

Najwięcej zastrzeżeń Dentonsa dotyczy udzielania przez JSWI intratnych i długoterminowych zleceń bez określania ich wykonawcom konkretnych celów i wymagań. Ponadto wykonawcami często były osoby „nie mogące wykazać się szczególną wiedzą lub doświadczeniem w realizacji projektów innowacyjnych, lecz znane kierownictwu JSWI z poprzedniej pracy”.

Przykłady? Choćby portal Nowy Level, który miał służyć zgłaszaniu górniczych innowacji przez internautów, ale okazał się kompletnym niewypałem – z 30 pomysłów nie wdrożono żadnego. Projekt pochłonął prawie 1,2 mln zł, a ich beneficjentami byli: jednoosobowa działalność gospodarcza Dominiki Bary i spółka SG.

Tak się składa, że Dominika Bara to znajoma Jacka Srokowskiego z czasów, gdy ten był dziennikarzem (oboje pisywali razem w magazynie korporacyjnym Węglokoksu oraz „Teberii” – piśmie wydawanym przez Fundację AGH). SG natomiast to firma należąca do Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ Solidarność, wydająca „Solidarność Górniczą”. Dziennikarzem miesięcznika i prezesem SG w latach 2012-15 był… Jacek Srokowski. Związkowa spółka za Nowy Level i inne projekty zainkasowała z JSWI ponad 600 tys. zł. Dużo, uwzględniając fakt, że jej całoroczne przychody w 2016 r. wynosiły 150 tys. zł (w 2019 r., m.in. dzięki wpływom z JSWI, było to już 700 tys. zł).

Od 2015 r. prezesem SG jest znajomy Jacka Srokowskiego – Krzysztof Leśniowski, szef Solidarności w kopalni Knurów. Jego prywatna firma także zarobiła na współpracy z JSWI. Za poszukiwanie pracowników do pracy za granicą zainkasowała 22,1 tys. zł, tyle że JSW nie prowadziła działalności zagranicznej, a raporty z prac – jak twierdzą audytorzy – „podają w wątpliwość faktyczne wykonanie jakiejkolwiek usługi”. Ponadto zarówno zlecenie dla działacza „S”, jak też chybiony pomysł na portal noszą „znamiona niegospodarności” także dlatego, że – podobnie jak wiele innych projektów JSWI – realizowane były bez przeprowadzania konkursu ofert i analizy rynku.

- Trudno o konkurs ofert w sytuacji, gdy ktoś przychodzi z konkretnym pomysłem wartym realizacji – komentuje Jacek Srokowski.

Kosztowne doradztwo…

Wątpliwości audytorów wzbudziło też wiele umów na usługi doradcze, public relations czy komunikację. Byli i obecni dziennikarze, a także specjaliści ds. PR zarabiali na nich, kosztem JSWI, po kilkadziesiąt czy nawet kilkaset tysięcy złotych. Wszystkie zlecenia łączy lakoniczność sprawozdań z wykonanych prac, w rodzaju „monitoring stron JSWI”, „opracowanie koncepcji” czy „kontynuowanie prac”.

Podobnej treści raporty (np. „konsultacja z kierownictwem” czy „omówienie możliwych kierunków rozwoju”) dotyczą też wartego 66,4 tys. zł kontraktu na „wsparcie procesu przygotowania sprzedaży udziałów Hawk-e poza grupę JSW”. Jego zleceniobiorca założył działalność gospodarczą zaledwie trzy miesiące przed zawarciem umowy, a jak ustalił „PB” – na co dzień zajmuje się projektem… uczenia dzieci matematyki.

- Większość przywołanych przez kancelarię Dentons osób i podmiotów wykonało swoje zlecenia w sposób sumienny i merytoryczny – zapewnia tymczasem Jacek Srokowski.

Jego zdaniem wnioski końcowe audytu zewnętrznego „zawierają wiele przeinaczeń i błędów”, a audyt był „wybiórczy i mało obiektywny”, choćby dlatego, że nikt z Dentonsa nie konfrontował jego ustaleń z szefami JSW i „dziwnym trafem pominięto umowy zawarte z inicjatywy Jarosława Mrozka”.

…i zagraniczne wyjazdy

Najwięcej na doradztwie JSWI, głównie w zakresie zagranicznego projektu EPCM, którym często chwaliła się spółka, zarobił jednak niejaki J.B. Zdaniem audytorów, choć JSWI na jego usługi wydała aż 710 tys. zł, żadnej konkretnej współpracy z partnerami zagranicznymi nie nawiązała. Audytorzy uznali, że wyjazdy z udziałem J.B., w tym najdroższy — do RPA (kosztował 125 tys. zł), były niecelowe i niegospodarne. Zresztą nie tylko one.

W latach 2018-20 na 91 zagranicznych wyjazdów służbowych JSWI wydała 1,43 mln zł, przy czym aż 63 nie było przypisanych do żadnego projektu spółki. Kierunki delegacji były „luksusowe, egzotyczne lub jednoznacznie turystyczne” (choćby Las Vegas, Birma czy Majorka), a ich dokumentacja, według audytu, „sugeruje, że głównym celem podróży mogły być atrakcje turystyczne”.

- To nieprawda, że zagraniczne wyjazdy były niecelowe, a w ich wyniku nie nawiązaliśmy żadnej konkretnej współpracy. Przeciwnie - dały nam szansę wejścia na wiele perspektywicznych rynków, co w trudnej sytuacji polskiego górnictwa może być dla niego wielką szansą – odrzuca także ten zarzut Jacek Srokowski.