O fiasko projektów prywatyzacyjnych Kieleckich Kopalń Surowców Mineralnych (KKSM) i Kopalni Surowców Skalnych (KSS) zapytaliśmy zarówno Aleksandra Grada, za kadencji którego resort skarbu podpisał umowy sprzedaży obu kopalń, jak i obecne szefostwo MSP.
— KKSM sprzedaliśmy w przetargu,w wyniku którego uzyskaliśmy atrakcyjną cenę. A akcji KSSi władzy nad tą firmą niedoszłemu inwestorowi nie przekazaliśmy— mówi Aleksander Grad. Po bardziej szczegółowy komentarz odsyła do obecnych władz MSP. Magdalena Kobos, rzecznik ministra skarbu Mikołaja Budzanowskiego, informuje, że w przypadku KSS właśnie podjęto decyzję o odstąpieniu od umowy prywatyzacyjnej, co w obecnej sytuacji DSS jest rozwiązaniem lepszym niż próba egzekucji niezapłaconych 69,5 mln zł. Jeśli zaś chodzi o KKSM, to przypomina, że Najwyższa Izba Kontroli dobrze oceniła proces prywatyzacji tej spółki, a jej inwestor zrealizował wszystkie zobowiązania, w tym zainwestował 15 mln zł. Zapewnia też, że jako mniejszościowy akcjonariusz skarb nie był informowany o pogarszającej się kondycji spółki. A kiedy się o tym dowiedział, wystąpił do izb skarbowych w Kielcach i Warszawie o zbadanie przepływów pieniężnych między KKSM a DSS.
— Mamy ograniczony wpływ na to, co się dzieje w spółce po prywatyzacji. Całkowita kontrola byłaby zaprzeczeniem idei konkurencyjnego rynku, a przecież o to chodzi w prywatyzacji. Na przykładzie KKSM zastanawialiśmy się, czy można ustrzec się przed takimi sytuacjami. Doszliśmy do wniosku, że moglibyśmy albo zrezygnować z prywatyzacji, co nie wchodzi w grę, albo formułować jeszcze bardziej restrykcyjne umowy prywatyzacyjne. Tylko że wtedy w ogóle nie byłoby zainteresowanych inwestorów lub składaliby drastycznie niższe oferty — mówi Magdalena Kobos.