Misja Kleopatra, Misja Biała Podlaska

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2002-08-05 00:00

Byłem we właściwym momencie we właściwym miejscu — tak genezę swojego sukcesu definiuje Zbigniew Niemczycki, prezes grupy Curtis, jeden z najbogatszych Polaków. Gdy prześledzimy losy polskich i światowych tuzów przedsiębiorczości, okaże się, że niemal wszyscy dorobili się fortun dlatego, że potrafili wykorzystać rzeczywistość — szanse, jakie stwarza, do zarabiania pieniędzy. Zdolność ta stała się immanentną cechą ludzi biznesu. Więcej, przedsiębiorcy sami sobie pomagają — public relations, lobbing czy niekonwencjonalna reklama to tylko przykłady działań służących kreowaniu sytuacji sprzyjających firmie. Najlepiej, rzecz jasna, gdy rzeczywistość sama tworzy sytuacje dla biznesu korzystne.

Na ekrany kin całego świata trafił film „Asterix i Obelix — Misja Kleopatra”. Jakaż była radość pracowników France Telecom, gdy okazało się, że jedna z filmowych bohaterek ma na imię tak, jak sieć komórkowa, należąca do narodowego operatora Francji. Więcej — bohaterka zachowywała się jak typowa komórka — to przerywała, to szukała zasięgu. Każde dziecko wie, że zdarza się to we wszystkich sieciach. O lepszej reklamie marki spece od marketingu w FT mogli tylko marzyć. A dostali ją za darmo.

Aż film trafił do Polski, gdzie bohaterkę też ochrzczono imieniem jednej z naszych sieci komórkowych. Żeby było ciekawiej, też należącej do grupy France Telecom. O ile jednak reakcja widzów była taka sama jak w całej Europie (bo Polacy są Europejczykami także jeśli chodzi o poczucie humoru), o tyle reakcja firmy już nie. Ustami swojego rzecznika Centertel, operator sieci Idea — bo o niej mowa — wyraził oburzenie niesmacznym żartem. Sprawę nawet badali prawnicy, grozili sądem. Najciekawsze jest jednak to, że firma twierdzi, iż to jej klienci dzwonili oburzeni, że jak to, ich wspaniała sieć przerywa na pustyni w 50 roku przed naszą erą. Ciekawe, którzy klienci. Bo na pewno nie ci, którzy płakali ze śmiechu w kinie (byłem, widziałem, cała sala płakała). O sukcesie filmu świadczy zresztą popularność — po dwóch tygodniach od premiery króluje w rankingach oglądalności.

Wnioski są dwa. Pierwszy, ogólny, że poczucie humoru każdy ma, jakie ma, jednak jeśli jego poziom spada poniżej normy, nie warto się z tym afiszować, bo więcej z tego szkody niż pożytku. Drugi, merytoryczny, że wykorzystywanie rzeczywistości w biznesie jest też sporą sztuką — jedni się z tym rodzą, inni powinni się nauczyć. Idea nie umiała wykorzystać rzeczywistości. Czy umiejętność tę posiadł Vahap Toy, turecki inwestor, o którym dziś piszemy, poznamy po owocach. Dziś zapowiada on rzeczy niewyobrażalne i twierdzi, że znalazł się we właściwym czasie we właściwym miejscu. Zobaczymy.