Z krynickiego deptaka
Organizowane już trzecią dekadę Forum Ekonomiczne w Krynicy-Zdroju od lat zadziwia kreatywnością w wyborze hasła oraz tytułów niezliczonych paneli dyskusyjnych. To sztuka nie powtarzać ich nie tylko podczas danego forum, ale również z lat poprzednich. Rzecz jasna zawartość debat przechodzi z roku na rok, ale zawsze w jakimś zmienionym kontekście.
Hasło wiodące tegorocznego forum, a także środowej sesji inauguracyjnej, brzmi wyjątkowo na czasie: "Europejskie dylematy: partnerstwo czy rywalizacja?". Spotkanie świata biznesu, polityki i mediów na krynickim deptaku od lat jest pomostem między Europą Środkową a Wschodnią. Dodatkową wartość zyskało po wejściu naszego regionu do Unii Europejskiej. Od niedawna wychodzi jednak na jaw gorzka prawda, że wspólnota sama ze sobą nie może dojść do ładu. Krynica rzecz jasna nie uzdrowi kryzysowej sytuacji w strefie euro, ale przynajmniej można na forum usłyszeć, co myśli się o tym w różnych państwach.
Podczas sesji inauguracyjnej premier Donald Tusk stwierdził, że UE to wynalazek na trudne czasy. Przecież powstała, by nasz kontynent nigdy nie wpadł w takie tarapaty, jak w pierwszej połowie ubiegłego wieku. Dzisiaj wojenne zagrożenie stricte militarne na szczęście nam nie grozi, ale podejmowane są działania co najmniej nieprzyjazne na wielu frontach — choćby finansowym czy energetycznym. Dlatego nawoływania biedniejszej części UE do solidarności, pogłębienia integracji etc. stają się wołaniem na puszczy.
Dla partnerów zza wschodniej granicy Schengen, Unia Europejska wciąż jest projektem atrakcyjnym. Ale już chyba nie tak, jak jeszcze dwa czy trzy lata temu. To osłabia wydźwięk programu partnerstwa wschodniego, które jest najważniejszym projektem politycznym polskiej prezydencji w Radzie UE. Dyskusje w Krynicy-Zdroju można uznać za merytoryczny podkład szczytu szefów państw i rządów, który zbiera się 29 września w Warszawie. Na podstawie opinii praktyków, zarówno z państw unijnych, jak i sąsiednich, można prognozowć, że przełomu nie będzie.
Główne hasło forum najcelniej trafia w problematykę energetyczną. Co najmniej od pięciu lat gra ona pierwsze skrzypce nie tylko w Krynicy-Zdroju, lecz na zdecydowanej większości szczytów politycznych i gospodarczych. Dominuje przeświadczenie, że właśnie solidarność energetyczna to kamień węgielny całej integracji europejskiej. Niestety, dosłownie w tych dniach rusza gazociąg Nord Stream, który jest modelowym przedsięwzięciem idącym w przeciwną stronę. W nerwowej atmosferze ogólnej kryzysowej niepewności takie inicjatywy będą się nasilać.
Co prawda komisarz Janusz Lewandowski obwieścił na forum, że akurat w środę Komisja Europejska przyjęła dokument, który docelowo ma zobowiązać państwa członkowskie Unii Europejskiej doinformowania się o negocjacjach kontraktów energetycznych i braniu w nich pod uwagę interesów innych państw. Jednak aby ta słuszna idea stała się prawem, musi zostać przyjęta przez Parlament Europejski oraz Radę UE. Ten pierwszy organ przyklaśnie, ale na forum rady unijni potentaci już szykują blokadę. Dlatego postawiona w tytule moja propozycja odpowiedzi na główne pytanie XXI Forum Ekonomicznego broni się, niestety, faktami.