Cargo by Owee i Mnishka Anny Migacz-Lesińskiej podbijają serca Polek, szukających czegoś więcej niż rzeczy z katalogów sieciówek. Tu nie ma puszenia się ceną czy ekstrawagancją. Jest za to ambicja wypłynięcia na szerokie wody.
Dlaczego tym razem w „PB Weekendzie” o nowym powiewie w modzie będzie pisał średnio „wymodzony” facet? Między innymi przez kobiety. To one zaczepiają mnie, pytając o jedno: skąd masz taki plecak? A jest on prosty, szarawy z czarnym, pięcioliterowym nadrukiem.
— Fajny, pewnie gdzieś ze świata przywiozłeś. Ciekawe, co to za materiał? — słyszę. Kiedyś zadawałem te same pytania. Dziś, po kilku latach życia z torbami (pozdrowienia dla żony) i plecakami marki Cargo by Owee, wiem jedno — Anna Migacz-Lesińska stworzyła produkt, w którym prędzej czy później rozkocha się świat. Także męski. Gwarancją jest projektantka, w której nie ma grama chimeryczności ani narcyzmu. Jest za to pasja i radość tworzenia.
60 kg potencjału
Willa na warszawskiej Starej Ochocie, okolice ulicy Filtrowej. Tu zachował się klimat miasta, w którym nie ma nadęcia, nuworyszostwa ani pozerstwa. Sąsiedzi wiedzą, że to na Prokuratorskiej Anka dopracowuje dwójkę swoich ukochanych biznesowych dzieci: Cargo i Mnishkę, markę ubrań dla kobiet.
Coraz częściej na mieście można zobaczyć charakterystyczne, intensywnie pomarańczowe torby i plecaki z napisem Cargo. Albo ich odmiany w kilkunastu innych barwach. Już z daleka widać, że materiał, z którego zostały uszyte, nie pasuje do utartego schematu znanego z sieciówek. Ani to bawełna, ani prosty poliester.
— To cordura, materiał wykorzystywany przez armie całego świata. Jest droga, ale ma wyjątkowe właściwości. Nie przemaka, łatwo się czyści i przy tym jest lekka, wytrzymała. Torba Cargo bez problemów wytrzyma 60 kilogramów obciążenia — tłumaczy Anna Migacz-Lesińska, której produkty szyją szwalnie pracujące także dla wojska.
Skoda na ramieniu
— Mało kto bierze się za szycie z cordury. To materiał bardzo wymagający w obróbce, nie tylko w szwalni, ale też np. przy nadruku, który trzeba wykonywać w niestandardowy sposób — podkreśla projektantka.
Barierą jest także to, że producent oryginalnej tkaniny sprzedaje ją w co najmniej 50-metrowych belach. W grę nie wchodzą więc krótkie serie, a faktury za sam materiał są wysokie.
Z drugiej strony jednak, wymyślona na nowo cordura odwdzięcza się z nawiązką — każdy posiadacz nosidła spod ręki Anny Migacz-Lesińskiej uwielbia w nim prosty, ale nie prostacki design i niezwykłą pakowność. Po prostu wrzucasz, co chcesz, bez limitu — w środku nie ma żadnych zbędnych wkładek czy przegródek, jest za to przestrzeń niemal równa bagażnikowi rodzinnej skody.
Dowód? Niegdyś, szukając portfela w cargokrólestwie mej najdroższej, przebrnąłem m.in. przez dwie parasolki, zestaw pieluch dla dziecka, tablet, małą piłkę, trochę ciuchów i tonę damskich popierdółek. Portfel? Był na parapecie. A propos pieniędzy — Anna Migacz-Lesińska pod marką Cargo by Owee proponuje kilkadziesiąt produktów w kilku rozmiarach i kolorach (są też m.in. nerki i pokrowce na tablety oraz laptopy). Ceny? Między 80 a 440 zł. Hit, czyli torby w rozmiarze M, to wydatek rzędu 250 zł. Zresztą, można sprawdzić w internecie.
Patent w kapturze
Na chwilę — zanim dowiemy się więcej o projektantce — wkroczmy na grząski (dla mnie) grunt, jakim jest moda damska z prawdziwego zdarzenia. Ta zaszyta w marce Mnishka zdobywa serca i portfele kolejnych pań. Z szowinistycznych i amatorskich pozycji trzeba ją docenić za powab, kobiecość, świetne tkaniny, subtelne wyczucie trendów, a zarazem dystans do taniego efekciarstwa. Anna Migacz-Lesińska sprzedaje swoje kolekcje w butikach (także poza Polską), a w galeriach handlowych ma swoje półki w sieci Royal Collection.
Żelaznym punktem w kolekcji Mnishki jest m.in. kapturoszal, wzór zastrzeżony przez warszawską projektantkę. To od jego prototypu, uszytego na ślub Anny Migacz-Lesińskiej, zaczęła się kilka lat temu Mnishka. Projektantka z kawałka odpowiednio połączonego i przewężanego materiału zrobiła wdzianko, które można modelować jako narzutkę, kaptur i szal w jednym. — Wyglądasz jak mniszka — zauważyła znajoma i tak powstała odzieżowa marka. Annie Migacz-Lesińskiej może schlebiać (ale i przeszkadzać) to, że już także międzynarodowe sieciówki oferują ubiory podobne do oryginalnego kapturoszala, noszonego przez tysiące Polek.
Kop z Londynu
Skoro projektantka nie lubi się chwalić i wytwarzać wokół siebie artystyczno-gwiazdorskiej aury, trzeba to zrobić za nią. Przewraca oczami, słysząc sugestię, by napisać o tym, że zanim przeszła na swoje, przez 8 lat brylowała w jednej z najlepszych agencji reklamowych. Prosi o niekolportowanie łzawych historii w klimacie porzucania wstrętnej korporacji przez matkę Polkę.
Zdawkowo mówi, jak to od zawsze coś szyła, poprawiała, wycinała, ulepszała. I jak otworzyła butik z ubraniami niedostępnymi wcześniej w Polsce, a później z powodzeniem prowadziła firmę, oferującą ręcznie wykonywane skórzane torby i torebki. Za to otwarcie deklaruje, że kocha swoją robotę.
— Gdy czasem dopada mnie myśl, że być może przesadzam z tym swoim optymizmem co do popytu na moje pomysły na modę, dostaję pozytywnego kopa — żartuje Anna Migacz-Lesińska. Jej wiara w Cargo i Mnishkę sięga daleko poza granice Polski. Nie tak dawno uczestniczyła w warsztatach prowadzonych przez samą Carol Morgan, guru w dziedzinie mody i marketingu wokół wzornictwa przemysłowego. Morgan, wykładowczyni słynnego koledżu Central Saint Martins pod auspicjami londyńskiej Akademii Sztuk Pięknych, wróży Cargo wielką karierę.
Po warsztatach przyszedł z Londynu e-mail: „Twoja torba wzbudziła duże pozytywne zainteresowanie na Saint Martins”. Anna Migacz-Lesińska przyznaje, że intensywnie szuka atencji w sferach biznesowych. Właśnie uruchomiła wspólne przedsięwzięcie Cargo z Baltoną, dostarcza też rzeczy do autorskiej linii produktów sygnowanych przez jedną z polskich celebrytek. Zresztą niejedna znana twarz mignęła w kolorowych czasopismach w kreacji lub z torbą pomysłu Anny Migacz-Lesińskiej. Czas już zatem, by o Cargo i Mnishce dowiedział się szeroki świat. — Nie szukam inwestora finansowego, lecz takiego, który da mi zasięg, otworzy nowe kanały dystrybucyjne. Tego jestem głodna — puentuje projektantka. &