Moskwa nie znosi warkocza premiera

Jacek Zalewski
opublikowano: 2005-02-07 00:00

Nowy rząd nie będzie kraść. Wystarczyła taka deklaracja prezydenta Wiktora Juszczenki, a powołana przez niego na premiera z warkoczem Julia Tymoszenko otrzymała wotum zaufania głosami aż 373 spośród 450 deputowanych do Rady Najwyższej Ukrainy. Szyderczo zaśmiała się z tego Rosja, podtrzymująca list gończy za Tymoszenko z czasów jej niejasnych transakcji gazowych.

Sytuacja na Ukrainie przypomina nasz rok 1989 — entuzjazm, nadzieja, poparcie dla przemian. Żywiołowa Julia Tymoszenko model 2005 jest przeciwieństwem „siły spokoju” premiera Tadeusza Mazowieckiego — ale czy samo to gwarantuje, że finał sprawowania przez nią niewdzięcznego urzędu będzie lepszy? W Polsce rozczarowanie rzeczywistością rynkową przyszło już po kilku miesiącach i zaowocowało odrzuceniem Mazowieckiego, a gloryfikacją niejakiego Stana Tymińskiego.

Na razie wygląda na to, że pomarańczowi rewolucjoniści przynajmniej w kwestiach personalnych rozgrywają wszystko z głową. Anatolij Kinach, były premier po Wiktorze Juszczence, a obecnie szef związku ukraińskich przemysłowców i naturalny konkurent Julii Tymoszenko, został pierwszym wicepremierem i szefem polityki gospodarczej. To właśnie on będzie głównym — jeśli nie jedynym — reprezentantem Kijowa, akceptowanym przez Moskwę. Jego pierwszym i zarazem najtrudniejszym zadaniem staje się rewizja zasad tzw. Wspólnej Przestrzeni Gospodarczej, które w wersji przyjętej przez Leonida Kuczmę czynią Ukrainę wasalem Rosji. Inna ważna decyzja personalna urosła do rangi prawdziwego symbolu przemian — oto ministrem obrony mianowany został w stylu europejskim cywil Anatolij Hrycenko, a nie po radziecku jakiś kolejny generał w czapce z denkiem jak lotnisko.

Polska powinna robić wszystko, aby nie stracić pozycji pierwszego sprzymierzeńca i partnera Ukrainy, którą zajęliśmy w dramatycznych dniach grudniowych. Tymczasem już trwają procesy wysuwania się na pierwszą linię frontu dotychczasowych dekowników — wewnątrz Ukrainy obserwujemy powszechne przyklejanie się do zwycięskiego obozu Juszczenki, Europa zaś jest zadowolona, iż gniew Moskwy skupia się na Warszawie, podczas gdy na czele kolejki do robienia z Kijowem interesów już ustawiają się Paryż z Berlinem.