Ruszył przetarg na sprzedaż Mostostalu Chojnice, bankruta specjalizującego się w konstrukcjach stalowych. Cenę wywoławczą syndyk ustalił na 46 mln zł. Takich pieniędzy oczekuje za majątek spółki, nieobciążony żadnym zadłużeniem.
— Mam nadzieję, że transakcję uda się zamknąć już w pierwszym przetargu. Widzę zainteresowanie — mówi Marcin Ferdyn, syndyk Mostostalu Chojnice. Na oferty czeka do 13 kwietnia. Kto może być zainteresowany? Na pewno Stocznia Gdańsk, która dzierżawi majątek Mostostalu. Ma prawo pierwokupu i zamierza z niego skorzystać.
— Mamy umowę dzierżawy na 2,5 roku i na pewno będziemy zainteresowani zakupem tego majątku. Nie musimy jednak składać oferty, tylko po przetargu zaoferować tyle, na ile opiewała najwyższa z propozycji — tłumaczy Arkadiusz Aszyk, wiceprezes Stoczni Gdańsk. Nie chciał komentować ceny wywoławczej.
Zdaniem innego menedżera z branży stalowej, niegdyś zainteresowanego chojnicką spółką, oczekiwana kwota jest zbyt wysoka. — Dla nowego właściciela, który miałby dopiero wejść na ten majątek i np. przystosować do własnych potrzeb, 46 mln zł to za dużo. Ale dla stoczni, która już tam jest i realizuje kontrakty, kwota jest do przełknięcia — ocenia menedżer.
Przewiduje jednak, że w pierwszym podejściu przetarg nie dojdzie do skutku. A w drugim — syndyk obniży cenę. Mostostal Chojnice upadł pod ciężarem inwestycji połączonych z kryzysem i spadkiem zamówień w 2010 r.
Stracił też pieniądze na niesławnych opcjach walutowych. Teraz pracuje pełną parą. Zatrudnia ponad 400 osób i specjalizuje się w wytwarzaniu konstrukcji stalowych, głównie dla przemysłu petrochemicznego. Produkuje m.in. konstrukcje offhore (części platform wiertniczych) i elementy dla energetyki wiatrowej.
W portfolio miał również konstrukcje budowlane, przede wszystkim mosty (np. Most Milenijny w Londynie) i zadaszenia stadionów (np. Stade de France). Nie sposób jednak oszacować rentowności zakładu. — Trudno mówić o wynikach firmy w 2011 r., bo to rok poszatkowany ogłoszeniem upadłości i oddaniem majątku w dzierżawę — tłumaczy Marcin Ferdyn.
W upadłości jest również jeden z właścicieli Mostostalu Chojnice — KEM, czyli budowlano-konstrukcyjna grupa, kontrolowana przez Mariana Krawczyka, jednego z najbogatszych Polaków. Ma 32 proc. kapitału Mostostalu, a resztę ma w portfelu cypryjski Nemotrex (rynek kojarzy go z Marianem Krawczykiem).
Nic dziwnego, że KEM zależy na tym, aby syndyk Mostostalu uzyskał dobrą cenę za majątek spółki.
— Jako syndyk innych firm mam kontakty z wieloma potencjalnymi inwestorami. Rozmawiamy również o Mostostalu — twierdzi Emilian Salej, syndyk KEM. KEM upadł m.in. z powodu opcji walutowych. Nie uznał jednak roszczeń banków, które sprzedały mu te instrumenty. Walczy z nimi w sądzie.
— Jeśli powiedzie nam się w sądzie, uruchomimy procedurę zmiany formy upadłości z likwidacyjnej na układową — mówi Emilian Salej. KEM zarabia na siebie — w 2011 r. wypracował 4 mln zł zysku netto.