Druga połowa mistrzostw świata w Katarze, czyli faza pucharowa, istotnie różni się od grupowej. Może przesadna jest teza, że prawdziwy mundial dopiero zaczął się od 1/8 finału, ale ziarno prawdy zawiera.
W państwach, których reprezentacje już wróciły, trwa rozpamiętywanie, czy mogło być lepiej. Głowy pod topory składają trenerzy, na co zanosi się również w Polsce. Czesław Michniewicz coraz głośniej obwiniany jest o przesadną zachowawczość i defensywność, gdyby nie spętanie naszych orłów przez trenera, to dopiero by wzleciały… Niestety, to majaki i brednie, padnięcie na łopatki z Argentyną i Francją potwierdziło, że Polska jest i będzie w piłkarskiej drugiej lidze.
Wypada przypomnieć arytmetyczny truizm, że awans piłkarzy do 1/8 finału był wejściem do mundialowej szesnastki. Czyli osiągnięciem identycznym, jakie Polska odnotowała w pierwszym występie w 1938 r., przy czym wtedy grano tylko pucharowo i od razu odpadliśmy z Brazylią 5:6 po dogrywce, ale w meczu kultowym. Notabene FIFA od początku mistrzostw świata w 1930 r. aż do 1978 r. trzymała się w turnieju finałowym liczby 16 zespołów. Zatem wielki awans w Katarze 2022, który miał być wart rozdania piłkarzom 30 mln zł z budżetu – co premier obecnie wypiera z pamięci – historycznie dorównuje zaledwie trzem awansom z eliminacji do 16-drużynowych turniejów finałowych. Tamte reprezentacje prowadzili: 1938 – Józef Kałuża, 1974 – Kazimierz Górski, 1978 – Jacek Gmoch.
Poczynając od 1982 r. FIFA rozkręciła spiralę rozwoju mundialu, czyli zarazem skokowego wzrostu swoich dochodów. Nastąpił rozrost turniejów finałowych, najpierw do 24 drużyn, potem do 32, a w 2026 r. będzie ich już 48. Sportowo to czysty absurd, ale z drugiej strony – demokratyzacja piłki nożnej, awans na mundial zejdzie pod strzechy, nieważne czy miejsc jest 16, czy aż 48… Kiedyś odwiedziłem główną kwaterę FIFA w Zurychu i tknęło mnie tam demonstracyjne wręcz podkreślanie równości wszystkich konfederacji kontynentalnych, UEFA sprowadzana jest do parteru. W Szwajcarii mają siedzibę obie piłkarskie centrale, nasza europejska w Nyon pod Genewą. Umieszczenie i FIFA, i UEFA właśnie w Szwajcarii kiedyś symbolizowało neutralność, natomiast obecnie w ich działalności absolutnie dominuje bankierski syndrom wyciągania z futbolu jak największych pieniędzy.
FIFA to oczywiście potęga dominująca, ale UEFA jest jedyną konfederacją, która może się centrali postawić. Przejawem walki o gigantyczne pieniądze jest zupełnie szalony pomysł FIFA, aby mundial organizowany był co dwa lata. Ostro przeciwne są UEFA i południowoamerykańska CONMEBOL, natomiast futbolowy Trzeci Świat – jak najbardziej za. W tym kontekście bardzo ważny jest skład ćwierćfinalistów Kataru 2022. Plebs został odsiany i pozostała – z jednym wyjątkiem – elita. UEFA reprezentują Francja, Anglia, Holandia, Portugalia, Chorwacja (dla niej alternatywą była Belgia), zaś CONMEBOL – Brazylia i Argentyna. Obce ciało to tylko Maroko, reprezentant afrykańskiej CAF, ale głównym powodem tej anomalii jest blamaż Hiszpanii w rzutach karnych – no cóż, nawet najlepszym zdarza się pomroczność jasna. Stosunek sił w elicie wynosi zatem 7:1 przeciwko planowi FIFA. W czwórce półfinałowej zapewne znajdą się już tylko Europa i Ameryka Południowa. Pokazywany podczas każdej transmisji „ten łysy z FIFA”, czyli prezydent Gianni Infantino ma zatem o czym myśleć. Nawet jeśli zbierze ze świata większość głosów dla forsowanego przez FIFA pomysłu, to skutkiem może być pęknięcie struktur piłki nożnej. Najlepsi będą uczestniczyli tylko w prawdziwych mistrzostwach co cztery lata, a podróbki sobie odpuszczą.
