W zeszłym roku lipcowe podsumowania wskazywały, że sprzedane na aukcjach dzieła sztuki miały łączną wartość 8,6 mld USD, za to wynik z ostatnich sześciu miesięcy to 8,1 mld USD, wynika z najnowszego raportu Artnet.

Warto jednak zaznaczyć, że segment najdroższych prac wcale nie odczuł żadnego spowolnienia, bo 10 najwyżej wylicytowanych obiektów stanowiło prawie 10 proc. wartości całego rynku — za jeden taki obraz można byłoby więc kupić wszystkie, które sprzedano w tym okresie w Polsce, o ile tylko znalazłby się kolekcjoner chętny na taką zamianę. Spektakularne rekordy padały ostatnio na tyle często w Nowym Jorku, że informacja o wzroście amerykańskiego rynku nie powinna nikogo zaskoczyć.
Zwiększenie sprzedaży nie było jednak w tym roku zupełnie naturalne, bo wyniosło 0,5 mld USD. Na pozostałych największych rynkach nie odnotowano natomiast takiego entuzjazmu, bo spadek wartości sprzedaży zarejestrowano tak w Wielkiej Brytanii, Francji i Niemczech, jak i w Chinach, gdzie rynek skurczył się w ostatnich miesiącach aż o 30 proc.
Pomimo ogólnego wyhamowania przeciętna cena sprzedanego drogą licytacji obiektu wzrosła o 20 proc. i wynosi teraz 69 tys. USD (260 tys. zł), czyli tyle, ile kosztować mógłby olejny obraz jednego z klasyków polskiej awangardy. Dobrze przy tym zaznaczyć, że czasowe zawirowania w głównych ośrodkach rzadko kiedy mają znaczący wpływ na lokalny rynek, dlatego że w Polsce licytuje się przeważnie płótna rodzimych malarzy, a nie np. poddawaną spekulacji twórczość impresjonistów.
Kiedy więc nasza uwaga skupiona była na aukcjach abstrakcji Nowosielskiego, na świecie zwiększyła się wartość wszystkich prac sprzedanych powyżej 1 mln USD, a ilość tych, których cena przebiła 10 mln USD, wzrosła o kilka sztuk. Poruszając się w obrębie tak wąskiego wycinka rynku najlepiej było postawić w tym roku na Picassa, bo sygnowane jego nazwiskiem obrazy, grafiki czy ceramiczne dzbanki uzyskały razem na światowych aukcjach ponad 441 mln USD.
Na drugim miejscu uplasowały się łagodne w kolorach pejzaże Moneta, przy czym zasada jest taka, że do czynników podnoszących w tym przypadku stawkę zalicza się nie tyle koniunkturę gospodarczą, co zachód słońca nad wodą i nenufary.
Prawie połowę listy dziesięciu najdroższych dzieł zajmowały w ubiegłych miesiącach prace powojenne, wśród których najwyższą lokatę zajął autor powielonych jaskrawych twarzy Marilyn Monroe czy puszek z zupą pomidorową. W przypadku rynku prac Warhola można nawet powiedzieć, że jest to trochę rynek walutowy, bo na początku tego miesiąca obraz przedstawiający jednodolarówkę sprzedany został za 32,8 mln USD (123,5 mln zł) — bez wątpienia, jest to najwyższy kurs, jaki zielony miał w historii.