Dla kontrastu — kredyty konsumpcyjne znajdą się w odwrocie. Zniknie pożyczanie "na dowód".
Epoka lodowcowa w kredytach zbliża się ku końcowi. Idzie odwilż i pojawia się coraz więcej jaskółek zapowiadających nadciągającą wiosnę. Banki coraz chętniej pożyczają pieniądze. Z ankiety przeprowadzonej w trzecim kwartale przez NBP wśród komitetów kredytujących wynika, że prawie po roku zaostrzania polityki kredytowej, większość instytucji kredytowych zamierza poluzować klientom. Już to robią.
Znowu do użytku wraca zapomniane już słowo "promocje". W ostatnich dniach sypnęło nimi jak za dobrych czasów. Millennium, Polbank, ING Bank Śląski, Lukas i GE Money Bank namawiają do zaciągnięcia kredytów hipotecznych, proponując rozmaite zachęty.
Hipoteki górą
Do użytku wraca jeszcze jedno słowo: konkurencja. Można się jej spodziewać właśnie głównie na rynku kredytów hipotecznych. Na pewno będzie rósł, a banki będą znowu walczyć o klientów.
Łukasz Tarnawa, główny ekonomista PKO BP, szacuje, że przyszłym roku portfel kredytów hipotecznych w Polsce powiększy się realnie (a więc z wykluczeniem różnic kursowych) o 35 mld zł. Nieźle, biorąc pod uwagę, że w tym roku banki pożyczą pod zastaw hipoteki 26 mld zł. Wzrost kredytów wyniesie 11 proc. w przyszłym roku w porównaniu z 8 proc. w 2009 r. (dwa lata temu było to 60 proc..).
— Na tym rynku spotka się podaż z popytem. Nie powinno być nawisów ani po jednej, ani po drugiej stronie — uważa Łukasz Tarnawa.
Dlatego nie spodziewa się większego spadku marż. Ale Andrzej Powierża, analityk DM Banku Handlowego, uważa, że banki mogą schodzić z ceną.
Więcej w czwartkowym PB
