Mimo spowolnienia gospodarczego, podwyżek stóp procentowych i rosnących kosztów prowadzenia działalności gospodarczej nie widać przepowiadanego przez niektórych tsunami upadłości firm. Co prawda z powodu niewypłacalności zniknęło ich z rynku więcej niż w 2022 r., lecz nie jest to poziom niepokojący. Jeszcze kilka lat temu upadłości było wyraźnie więcej.
– Wzrost liczby upadłości w ubiegłym roku w porównaniu z rokiem wcześniejszym nie jest ani wielki, ani niepokojący. Mimo trudniejszych warunków dla biznesu upadłości nie są istotnym problemem w skali całej gospodarki. Nie widać żadnego niepokojącego trendu – mówi Jarosław Nowrotek, prezes Centralnego Ośrodka Informacji Gospodarczej (COIG).
Wskazuje na dwa ciekawe zjawiska, które mogą tłumaczyć sytuację.
– Część niewypłacalnych firm stara się uniknąć upadłości i wchodzi w procedurę restrukturyzacji. Część osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą zamiast upadać jako firmy decyduje się na upadłości konsumenckie. W tamtym roku było 2,2 tys. takich osób – dodaje Jarosław Nowrotek.
Nie zawsze też sądy godzą się na upadłość przedsiębiorcy. W 2023 r. odmówiły jej 611 niewypłacalnym firmom.
Spośród ubiegłorocznych 408 bankrutów 274 (67 proc.) to spółki z o.o., 49 (12 proc.) to indywidualne działalności gospodarcze, 29 spółek akcyjnych, 27 spółek komandytowych.
Najwięcej plajtujących przedsiębiorców zanotowano w woj. mazowieckim (24 proc.), śląskim (11 proc.) i pomorskim (11 proc.). Wśród miast tradycyjnie najwięcej upadłości ogłoszono w Warszawie (80). Na kolejnych pozycjach znalazły się Poznań (15), Łódź (14), Kraków (14), Gdańsk (12), Gdynia (11) i Wrocław (10).
Wśród branż liderem bankructw w 2023 r. było przetwórstwo przemysłowe. Ogłoszono upadłości 99 przedsiębiorstw. Na drugim miejscu znalazł się handel hurtowy i detaliczny (93), na kolejnych pozycjach uplasowały się budownictwo (55), obsługa rynku nieruchomości (28), informacja i komunikacja (21).
