Za jawnością kupujących było 75 proc. z 467 firm, które wzięły udział w badaniu. Leśnicy podali informacje o przekroju klientów, którzy oddali głos, które wzmacniają ten głos.
Te 467 firm, które wzięły udział w ankiecie, stanowi zaledwie 7 proc. ogólnej liczby klientów Lasów Państwowych. To jednak klienci duzi: kupują aż 43 proc. całości drewna oferowanego w przetargach dla stałych klientów.

O obligatoryjne ujawnianie nazw walczyła m.in. Polska Izba Gospodarcza Przemysłu Drzewnego (PIGPD), która uważa, że tajność sprzyja zjawiskom spekulacyjnym. W obecnym systemie każdy przedsiębiorca z historią zakupów ma co roku zagwarantowaną dostawę 70 proc. średniej masy zakupionego drewna z trzech ostatnich lat po cenie ustalonej przez poszczególne nadleśnictwa. Pozostałe zapotrzebowanie uzupełnia na otwartych dla każdego internetowych przetargach. Tu cena wyjściowa wynosi 95 proc. ceny ze sprzedaży dla stałych klientów.
— Uważamy, że są dwie grupy podbijające ceny drewna w platformie e-drewno do nieracjonalnych poziomów. Pierwszą są przedsiębiorcy zza granicy, którzy traktują zakupy w Polsce jako uzupełnienie podstawowego źródła surowca i mogą sobie pozwolić na przepłacenie w przypadku niewielkich dostaw. Druga to handlarze, którzy kupują drewno w systemie zamkniętym, podbijają ceny na przetargach, bez intencji zawarcia transakcji, a potem sprzedają wcześniej kupiony po preferencyjnych cenach surowiec — mówi Bogdan Czemko, dyrektor PIGPD.