Ryszard Stysło: Należy szybko konsolidować rynek farmaceutyczny
KAPITALISTYCZNY RACHUNEK: Zmiany na rynku związane są z procesami prywatyzacyjnymi — uważa Ryszard Stysło. fot. Małgorzata Pstrągowska
Zmiany na rynku dystrybucji farmaceutycznej nie rozpieszczają jego uczestników — zarówno hurtowników, jak i detalistów. Powszechne narzekanie na dużą dynamikę wzrostu kosztów na refundację leków ponoszonych przez kasy chorych, skłoniło rząd do ograniczenia poziomu marż urzędowych. Główny ciężar tych zmian musi udźwignąć hurt farmaceutyczny, nic więc dziwnego, że nie wywołuje to zachwytu firm dystrybucyjnych. Także sposób przeprowadzenia konsultacji przed wprowadzeniem nowych marż był dość pospieszny.
ROK MILENIJNY jest więc kolejnym, w którym w hurtowniach, zamiast wakacyjnego oddechu, mamy gorączkowe dopasowywanie budżetów do rzeczywistości. Warto przypomnieć, że poprzedniego lata podobna gorączka związana była z załamaniem się wzrostu rynku leków po wprowadzeniu reformy ochrony zdrowia. Wydawałoby się, że spadek rentowności jest dotkliwym ciosem dla wszystkich ogniw łańcucha dystrybucji leków. Paradoksalnie jednak, może on przynieść także korzyści, przynajmniej niektórym z nich. Chodzi o firmy, które są motorami konsolidacji rynku hurtowego. Mniejsze hurtownie będą w nowych warunkach łatwiejszym celem do zdobycia, a baczniejsze przyglądanie się kosztom przyspieszy konsolidację wewnątrz grup powstałych drogą fuzji i przejęć.
WEDŁUG danych IMS, w roku 97 połowa rynku hurtowego należała do 26 graczy, dzisiaj — zaledwie do 6. Analizując plany czołowych dystrybutorów należy oczekiwać, że trend ten zostanie utrzymany, choćby dlatego, że nie wszystkie Cefarmy (byli regionalni monopoliści) wzięły już udział w procesie konsolidacji rynku. Na rynku detalicznym nie widać na razie oznak tworzenia poziomych porozumień, z wyjątkiem angażowania się aptekarzy w hurt farmaceutyczny drogą tworzenia tzw. spółek-hurtowni aptekarskich. Co pewien czas wybucha psychoza strachu, związana bądź to z aktywnością kapitału zagranicznego, bądź też z tworzeniem sieci detalicznych. Są to postawy trudne do zrozumienia i stojące w sprzeczności z realiami gospodarczymi.
INTENSYWNY lobbing części środowiska aptekarskiego doprowadził do zamieszczenia w projekcie ustawy regulującej rynek farmaceutyczny zapisów o ograniczaniu możliwości otwierania aptek ze względu na liczbę mieszkańców na danym terenie (!). Stoi to w jaskrawej sprzeczności z interesem pacjenta, jako że ogranicza dobrodziejstwa płynące z konkurencji. Poza tym przyznaje wojewódzkiemu inspektorowi farmaceutycznemu rolę decydenta w rozstrzyganiu, kto jest lepszym kandydatem, gdy chętnych jest więcej niż „miejsc” i to na podstawie wyjątkowo mglistych przesłanek.
NIEDAWNO na Naczelną Izbę Aptekarską została nałożona kara wysokości 10 000 zł za nakłanianie do ograniczania konkurencji cenowej między aptekami drogą stosowania maksymalnych poziomów marż detalicznych. Bojaźń przed sieciami aptecznymi bierze się głównie z płytkich analogii do rynku masowego. Istnieje bowiem obawa, że powstaną hipermarkety apteczne duszące konkurentów — co jest oczywistym nonsensem.
ZMIANY na rynku nieodłącznie związane są również z procesami prywatyzacyjnymi. Cefarm Warszawa SA jako jednoosobowa spółka Skarbu Państwa jest obecnie w fazie oczekiwania na stanowisko ministra skarbu po zakończeniu analiz przedprywatyzacyjnych. Mamy jasno zarysowaną strategię rozwoju firmy i określony cel w postaci segmentu rynku, toteż z niecierpliwością czekamy na decyzje prywatyzacyjne. Doświadczenia innych Cefarmów wskazują bowiem na olbrzymią wagę czynnika czasu dla zachowania elastyczności rynkowej. Zmiany, jakie zainicjowaliśmy wewnątrz firmy i w naszej działalności rynkowej, powinny być magnesem, który przyciągnie do nas partnerów w postaci inwestorów.
Ryszard Stysło jest prezesem Cefarmu Warszawa