Napisane, datowane, niewysłane

Joanna Barańska
opublikowano: 2007-09-07 00:00

Interpretacje podatkowe. Podatnik wymyśla, jak rozumie przepis, wysyła zapytanie do fiskusa, a fiskus ma trzy miesiące na odpowiedź, czy wymyślił dobrze. Jeśli nie zmieści się w terminie, rację ma podatnik. Ale ustawodawca nie sprecyzował, kiedy kończy się trzymiesięczny termin. Czy w momencie podpisania pisma przez organ podatkowy, czy wtedy, kiedy pismo otrzyma podatnik?

Spółka Citybud chciała wiedzieć, czy odsetki od pożyczki od udziałowca można wrzucić w koszty uzyskania przychodu. Interpretację wysłała 27 czerwca zeszłego roku. Urząd powinien się wypowiedzieć do 27 września. W tym dniu Citybud nie doczekał się listonosza. Odczekał dla pewności trzy dni, bo 30 września miał złożyć sprawozdanie finansowe i chciał zyskać pewność, że poprawnie rozumie przepisy. Urząd się nie odezwał, spółka sprawozdanie złożyła. Pismo od fiskusa — niekorzystne dla Citybudu — przyszło 9 października. Datowane na 25 września. Wysłane 27 września.

W sprawie przed warszawskim sądem administracyjnym nie chodziło już o rozumienie przepisów ustawy o CIT, ale o termin. Fiskus w swoich dwóch instancjach, bo izba skarbowa oddaliła zażalenie Citybudu na interpretację urzędu, był zdania, że jest w porządku. Data pisma mieści się w terminie. Data wysłania też. Tylko takie rozumienie terminu jest właściwie — przekonywała radczyni prawna izby skarbowej. Na poparcie swych słów wytoczyła argument: gdyby liczyła się data otrzymania, to podatnik unikałby odbioru niekorzystnej dla siebie interpretacji. Pełnomocnik Citybudu zdębiała. A skądże, na miły Bóg, miałby wiedzieć, że jest niekorzystna? Czy Pierwszy Mazowiecki Urząd Skarbowy tylko takie wydaje? — spytała.

Sąd wykazał się zdrowym rozsądkiem. Zacytował fiskusowi przysłowie o nosie i tabakierze. Z istoty swojej interpretacja jest dla podatnika i liczy się jej zakomunikowanie podatnikowi, czyli doręczenie — rzekł i przypomniał poprzednią taką sprawę. Urzędnik napisał interpretację, datował ją, data mieściła się w trzymiesięcznym terminie, i podsunął naczelnikowi do podpisu. Papier wsunął się między inne i przeleżał na biurku dwa miesiące. Izba skarbowa zażalenie podatnika oddaliła. W sądzie fiskus przegrał.

Wojewódzkich sądów administracyjnych jest szesnaście. Nie wszystkie biorą stronę podatnika, który w końcu nie wie, czy na podpisaną, a niewysłaną, czy wysłaną, a zagubioną, interpretację urzędu ma czekać miesiąc, rok, czy ad mortem. Problem trafił przed Naczelny Sąd Administracyjny, który zajmie się nim za tydzień.

Joanna Barańska