Napoje z tańszą, droższą wodą

Michalina SzczepańskaMichalina Szczepańska
opublikowano: 2016-07-14 22:00

Resort środowiska obniżył planowane stawki za wodę dla producentów napojów z 8,20 do 3 zł za m sześc. To za mało — twierdzi branża

Ministerstwo Środowiska planuje zwiększyć stawki za wodę dla odbiorców przemysłowych. Argumentuje, że musi wdrożyć unijne dyrektywy, by przychody ze świadczonych usług w pełni pokrywały koszty funkcjonowania systemu wodno-kanalizacyjnego. Na razie wskaźnik wynosi jedynie 23 proc.

Taniej, czyli drożej

Największe podwyżki miały nastąpić w branży napojów. Obecnie ich producenci płacą około 10 gr za m sześc. wody, a ministerialni urzędnicy proponowali stawkę 8,20 zł za wodę z ujęć podziemnych i połowę mniej z powierzchniowych. Wywołało to protesty przedsiębiorców, utrudniając resortowi przeforsowanie projektu zmiany przepisów w innych ministerstwach. Urzędnicy poszli na kompromis.

— Zdecydowaliśmy się obniżyć stawki z 8,20 do 3 zł za m sześc. Stały Komitet Rady Ministrów przyjął nasz projekt i po dopracowaniu legislacyjnym pod koniec lipca powinien trafić pod obrady Rady Ministrów — mówi Mariusz Gajda, wiceminister środowiska. Dostawcy napojów twierdzą, że to wciąż za dużo, bo producenci pozostałej żywności i rolnicy mogą liczyć na stawki znacznie niższe.

— Obniżka jest oczywiście pewną ulgą, ale stawka wciąż jest za wysoka. Cały czas się domagamy zrównania stawek dla całego przemysłu żywnościowego. Jako producenci napojów czujemy się dyskryminowani — twierdzi Julian Pawlak, prezes Krajowej Unii Producentów Soków. O dyskryminacji mówi również Marek Jutkiewicz, właściciel Bewy.

— Dlaczego mam płacić pięć razy więcej niż inni spożywcy? A co wówczas, jeśli w jednym zakładzie produkowałbym ocet, mleko i wodę? — zastanawia się biznesmen. Podkreśla, że obecna stawka nadal jest represyjna. — Za zeszły rok zapłaciłbym — według proponowanych przepisów — dodatkowe 6 mln zł.

Żeby konkurować przy takich warunkach prowadzenia biznesu, będę zmuszony przenieść produkcję za granicę. Płacąc 3 zł za m sześc., nie będę w stanie rozwijać się ani w kraju, ani eksportować — dodaje Marek Jutkiewicz. Przyjmuje argument resortu, że dzisiaj koszty są pokryte jedynie w 23 proc., ale uważa, że nie uzasadnia to ogromnych podwyżek.

— Z danych wynika, że stawki powinny wzrosnąć czterokrotnie, a nie kilkudziesięciokrotnie. Biorąc pod uwagę, że do systemu wejdą też nowi płatnicy [branże, które wcześniej nie płaciły za wodę, takie jak energetyka czy hodowcy ryb — red.], to i tak czterokrotna podwyżka pozwoli wygenerować solidną nadwyżkę — twierdzi Marek Jutkiewicz.

Za mało pieniędzy

Innego zdania jest Mariusz Gajda. Jego zdaniem, obecnie zaproponowane stawki przyniosą kilkaset milionów złotych wpływów i nie pokryją w pełni kosztów funkcjonowania systemu. Gwarantowały to jedynie stawki zaproponowane w pierwotnej, kwietniowej, wersji projektu prawa wodnego, gdzie wpływy można było oszacować na 4-5 mld zł rocznie. Wówczas jednak nie tylko napojom groziły słone podwyżki, ale także innym sektorom. Średnio były szacowane na 500-600 proc.

Ministerstwo Środowiska dla większości branży, takich jak wydobycie surowców i paliw, przetwórstwo metali, energetyka, chemia, hodowla ryb, rolnictwo czy sektor spożywczy (z wyjątkiem napojów) obniżyło jednak proponowane stawki do 35 gr za m sześc. wody powierzchniowej oraz do 70 gr za podziemnej. Przedsiębiorcy zapewniają, że one także oznaczają niemałe podwyżki. Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru, oszacował je w swojej firmie w przedziale od 30 do ponad 150 proc. w zależności od udziałów w zużyciu wody powierzchniowej i podziemnej. © Ⓟ

Pogoda argumentem urzędników

Resort środowiska twierdzi, że pieniądze uzyskane z wyższych opłat za wodę pozwolą wykonywać inwestycje związane z zabezpieczeniami przeciwpowodziowymi oraz zbiornikami retencyjnymi, które mogą być wykorzystywane zarówno przy odbieraniu wody w trakcie ulewy, jak też w okresie suszy. Argumentów dostarcza pogoda.

— W ostatnich dniach w Polsce wystąpiły gwałtowne burze i lokalne podtopienia. Musimy przygotować się na takie sytuacje i zwiększyć nakłady na inwestycje — mówi Mariusz Gajda. Twierdzi, że w prawie wodnym wpisano nie tylko podwyżki, ale także ulgi i niższe stawki dla tych, którzy magazynują wodę.

— Mamy do czynienia z rozwojem miast i nieprzemyślanym planowaniem przestrzennym. W efekcie w trakcie burzy kanalizacje deszczowe nie są w stanie odprowadzić ogromnych ilości wody opadowej. Proponujemy więc budowanie w miastach zbiorników retencyjnych — mówi Mariusz Gajda. Będą zbierać wodę w trakcie ulewy i służyć do nawadniania terenów podczas suszy. Inwestujące w nie samorządy mogą liczyć na niższe stawki za wodę. Premiowani będą też ci, którzy zamiast betonowania i zabudowywania kostką brukową powierzchni, zainwestują w trawniki czy kostkę ażurową. Dzięki temu więcej deszczówki trafi do wód gruntowych, a nie piwnic i garaży.