Nawozy nie mogą doczekać się prywatyzacji

Mirosław Ciełuszecki
opublikowano: 2000-09-11 00:00

Mirosław Ciełuszecki: Nawozy nie mogą doczekać się prywatyzacji

BŁĘDNE DECYZJE: Każda administracyjna manipulacja daje złe efekty — ocenia Mirosław Ciełuszecki. fot. B. Skrzyński

Transformacja gospodarcza wpłynęła negatywnie na kondycję polskiego przemysłu nawozów sztucznych. Są dwie przyczyny takiego stanu rzeczy. Po pierwsze — droższe stały się surowce do produkcji nawozów, w tym gaz ziemny. Jednak ważniejsza jest przyczyna druga — stale pogarszająca się kondycja polskiego rolnictwa. Nie może dobrze się rozwijać gałąź gospodarki w sytuacji, kiedy krajowi nabywcy jej wyrobów mają coraz mniej pieniędzy. W dodatku nie powiodły się próby lokowania produkcji na rynkach zagranicznych, na których — jak w przypadku UE — chronieni są producenci miejscowi.

PAŃSTWO próbuje pomóc zakładom produkującym dla rolnictwa w dość osobliwy sposób, a mianowicie osłabiając jeszcze bardziej polskich rolników. Dzieje się tak w sytuacji, kiedy nakłada się zaporowe cła lub daleko idące ograniczenia kontyngentowe na import saletry amonowej z Rosji. Efekt — zamiast 340 zł rolnik musiał płacić za tonę tego nawozu o 100 zł drożej. W ten właśnie sposób uderzono w najsłabszą ekonomicznie i najliczniejszą grupę zawodową w Polsce, czyli rolników. Żeby pomóc — zresztą w wątpliwy sposób i na krótką metę — trzem państwowym firmom, uderzono w ponad dwa miliony polskich gospodarstw.

OSTATNIO rząd zorientował się, że wielkim problemem dla gospodarki staje się ponownie wysoka inflacja, a jedną z głównych jej przyczyn jest wzrost cen żywności. Oczywiście trudno negować wpływ suszy na taki stan rzeczy, ale czy tylko susza jest winna? Czy naprawdę rządzący nie dostrzegają prostego łańcucha zależności: wyższe cła — droższe środki produkcji rolnej — droższa żywność — wyższa inflacja? Czy ktoś policzył, ile saletry — z powodu nadzwyczaj wysokiej ceny — rolnicy po prostu nie kupili i o ile niższe plony z tego powodu osiągnęli? Niestety, każda administracyjna manipulacja daje złe efekty. I gdyby nie takie działania, być może rząd nie musiałby wysyłać błagalnych sygnałów do RPP, aby ta nie podnosiła stóp procentowych.

WSZYSTKIE wymienione nieprawidłowości mają źródło w opóźnieniach prywatyzacji branży. Zarządy firm podejmowały działania, aby zrobić to 3-5 lat temu. Był to okres, kiedy panowała dobra koniunktura, ponieważ światowy rynek nie odczuwał nadmiaru podaży nawozów. Dzisiaj jest niestety inaczej — na świecie produkuje się zbyt wiele nawozów sztucznych. Dlatego inwestorzy z zagranicy, którzy wcześniej byli zainteresowani zakupem polskich przedsiębiorstw, dzisiaj zamykają własne zakłady. W tej sytuacji trudno o udaną prywatyzację. Czy to jednak oznacza, że polska branża nawozów sztucznych znajduje się w sytuacji beznadziejnej? Moim zdaniem — nie. Przede wszystkim nie należy ustawać w próbach prywatyzacji. Poza tym trzeba dać zarządzającym firmami więcej swobody. Oni najlepiej wiedzą, w jakim kierunku powinny podążać ich przedsiębiorstwa.

STOSUNKOWO DOBRZE poradzą sobie producenci nawozów wieloskładnikowych, którzy potrafią wytwarzać dobry i konkurencyjny cenowo produkt. Nieco inaczej rzecz ma się z przedsiębiorstwami, których podstawową działalnością jest produkcja nawozów azotowych. Muszą one zmienić ofertę handlową i strukturę produkcji. Przy cenie gazu, z której mogą korzystać rosyjscy producenci, polskie firmy nie mogą stworzyć konkurencyjnej oferty. W tej sytuacji produkcję w Polsce nawozów azotowych można porównać do importu drogiego gazu, kiedy możliwy jest alternatywny import gazu kilkakrotnie tańszego. Dlatego też zakłady te powinny poszerzać swą ofertę o inne towary — wodę utlenioną, tworzywa sztuczne itp.

Mirosław Ciełuszecki jest prezesem Farm Agro Planta z Bielska Podlaskiego