Rada Polityki Pieniężnej (RPP) zdecydowała we wtorek o obniżeniu referencyjnej stopy procentowej o 0,5 pkt proc. — do poziomu 1 proc., natomiast stopy lombardowej o 1 pkt proc. — z 2,5 do 1,5 proc. W ten sposób polski bank centralny zareagował na rosnące konsekwencje światowej pandemii koronawirusa. To pierwsza obniżka stóp procentowych od marca 2015 r., gdy jeszcze poprzednia RPP powołana w większości przez rządy Platformy Obywatelskiej, zredukowała cenę pieniądza w tej samej skali w reakcji na ówczesny kryzys w strefie euro. Wczorajsza decyzja organu odpowiedzialnego za politykę pieniężną jest też złamaniem wielokrotnych zapowiedzi jego członków, że stopy nie zostaną zmienione do końca kadencji w 2022 r. Przypomnijmy, że stopa lombardowa określa cenę, po której NBP udziela bankom komercyjnym pożyczek pod zastaw papierów wartościowych, natomiast stopa referencyjna ustala rentowność bonów pieniężnych emitowanych przez NBP w trakcie podstawowych operacji otwartego rynku.

Ponadto RPP zdecydowała o obniżeniu stopy rezerwy obowiązkowej, a więc odsetka wartości depozytów, które banki muszą składać do banku centralnego — z 3,5 do 0,5 proc. Organ decyzyjny NBP podwyższył też oprocentowanie środków utrzymywanych w NBP w formie rezerwy obowiązkowej z dotychczasowych 0,5 proc. do poziomu stopy referencyjnej NBP, a więc do 1 proc. Wszystkie te działania, w połączeniu z ogłoszonymi w poniedziałek przez zarząd NBP transakcjami repo i skupem obligacji skarbowych, mają mieć kluczowe znaczenie w walce polskiej gospodarki z koronawirusem: „W ocenie rady wszystkie powyższe działania będą ograniczać negatywne konsekwencje gospodarcze rozprzestrzeniania się koronawirusa, a w dalszej perspektywie będą sprzyjać ożywieniu krajowej aktywności gospodarczej oraz umożliwią kształtowanie się inflacji na poziomie celu inflacyjnego NBP w średnim okresie” — uzasadnia RPP w komunikacie.
Tymczasem największe światowe instytucje finansowe ostrzegają przed zbliżającymi się gospodarczymi konsekwencjami pandemii. Agencja ratingowa S&P w najnowszym komunikacie poinformowała, że 2020 r. z powodu koronawirusa przyniesie światową recesję, a więc spadek PKB kwartał do kwartału przez dwa kolejne okresy. Cały rok ma przynieść na świecie wzrost na poziomie 1-1,5 proc., jednak w najważniejszych z perspektywy polskiej gospodarki regionach – USA i strefie euro – gospodarki skurczą się o 0-0,5 i 0,5-1 proc. Jeszcze większy pesymizm wobec kondycji europejskiej gospodarki przejawiają analitycy amerykańskiego giganta inwestycyjnego Goldman Sachs. Ich zdaniem PKB strefy euro zmniejszy się o 1,7 proc. wobec prognozy wzrostu przed pandemią na poziomie 1 proc. Gospodarka Niemcy, naszego największego partnera handlowego, ma zmniejszyć się o 1,9 proc., jednak to nic w porównaniu do kraju najbardziej dotkniętego pandemią COVID-19 w Europie, a więc Włoch — ich gospodarka może skurczyć aż o 3,4 proc.