Na wstępie autor przeprasza za przekłamanie z wczorajszego komentarza pt. „Zegar zaczął tykać”, w którym budżetowa uchwała Senatu potraktowana została w czasie przeszłym. Marszałek wyznaczył i potwierdzał termin głosowania we wtorek w nocy, jednak niespodziewanie — gdy „PB” już był drukowany — odłożył je o kilka godzin, senatorowie przespali się i dopełnili formalności w środę po śniadaniu. Ale merytorycznie wszystko się dokładnie zgodziło — PiS-owska większość, wsparta udziałowcami hipotetycznego paktu stabilizacyjnego, naprawiła sejmową „demolkę” budżetu zgodnie z dyrektywami prezesa Jarosława Kaczyńskiego oraz rządu.
Pytanie powszechnie zadawane między innymi przez rynki brzmi — no i co dalej z tym budżetem, kiedy Sejm rozpatrzy poprawki Senatu? Interes państwa podpowiadałby, że powinno to nastąpić w trybie wręcz natychmiastowym. W końcu chodzi tylko o 31 poprawek, to porcja na jedno posiedzenie komisji i kilkadziesiąt minut głosowań Sejmu. Zupełnie inny jest jednak dalekosiężny interes Prawa i Sprawiedliwości, a w IV RP oba te interesy okazują się tożsame. Dlatego marszałek Marek Jurek rozmyślnie zaplanował początek posiedzenia Sejmu, które rozpatrzy senackie poprawki, na 15 lutego — czyli tuż po upływającym w walentynki terminie ewentualnego podjęcia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego decyzji o skróceniu kadencji.
Taki jest nieprzekraczalny horyzont czasowy zawarcia tzw. paktu stabilizacyjnego, montowanego przez PiS z Samoobroną i LPR. PSL-owcy chwilowo znaleźli się na aucie, chłopskie udziały w całości przechwycił Andrzej Lepper. Jeśli sprzeczności kontrahentów nie pozwolą im osiągnąć porozumienia w tym tygodniu, to mają w rezerwie następny. Od 8 do 11 lutego prezydent Lech Kaczyński będzie przebywał w USA, potem w niedzielę 12 lutego odpocznie po podróży oraz odbędzie braterską rozmowę z prezesem Jarosławem. Wydany na jej podstawie werdykt głowy państwa poznamy zapewne w poniedziałek 13 lutego lub w same walentynki — chyba że „pakt trzech” zostanie podpisany wcześniej.