Niby spory sukces, ale...

Wiktor Krzyżanowski
opublikowano: 2003-05-14 00:00

Wczorajsza debata Rady Polityki Pieniężnej (RPP), która podsumowała swoją działalność w 2002 r., sprowokowała nas do przyjrzenia się skutkom decyzji i działań władzy monetarnej i banku centralnego. Wnioski nie są jednoznaczne — RPP osiągnęła sukces, który jednak cieszy bardzo niewielu.

Trzeba jasno i wyraźnie powiedzieć, że RPP udało się zbić inflację do rekordowo niskiego poziomu. Rok 2002 wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych zakończył na poziomie 0,8 proc., w kwietniu spadł pewnie do 0,3 proc. (ostateczne dane poznamy dziś). Fakt, że inflacja jest niska, cieszy. Nie od dziś wiadomo, że wzrost cen jest jedną z fundamentalnych przeszkód na drodze do długookresowego wzrostu.

Kolejne rekordy niskiej inflacji zawdzięczamy jednak dwóm czynnikom — polityce pieniężnej RPP i spowolnieniu gospodarczemu. To prawda, że mamy najniższą bodaj inflację w Europie. Ale mamy też jedne z najwyższych realnych stóp procentowych. A wszystko w okresie, gdy gospodarka naszego kraju — podobnie jak na całym świecie — wymaga stymulacji. Niektóre banki centralne to rozumieją — choćby w USA. Inne uparcie powtarzają, że liczy się tylko inflacja — np. w strefie euro czy właśnie w Polsce. Prawda — jak zwykle — leży pośrodku.

Inna sprawa, że bank centralny i RPP nie tylko utrzymują wysoki poziom realnych stóp procentowych, ale też nie są w stanie „urealnić” polityki kredytowej polskich banków. Instytucje finansowe, które chronicznie wręcz dysponują nadmiarem gotówki, nie mają zamiaru obniżać stóp i pożyczać pieniędzy. Bez tego zaś trudno oczekiwać, by rosły inwestycje czy konsumpcja. Mamy więc wysokie stopy, banki, które nie muszą i nie chcą spełniać swojej roli, oraz gospodarkę, która niemal stoi w miejscu. I choć dla przyzwoitości należałoby w tym miejscu dodać, że twórcy polityki gospodarczej, czyli rząd, wcale nie zrobili więcej dla pobudzenia wzrostu, fakt pozostaje faktem — RPP też nie zrobiła.

Na szczęście RPP ewoluuje. Rzadko już słychać głosy, że jej członkowie zamknęli się w wieży z kości słoniowej. Ze strony rady też coraz rzadziej dobiegają sformułowania w stylu „bezrobocie nie jest kategorią polityki pieniężnej”. Przed RPP ostatni rok działalności w obecnym składzie i pewnie skończy się on doprowadzeniem realnych stóp procentowych do sensownego poziomu. Choćby po to, by nie prowokować następców do drastycznych posunięć.

Inna sprawa, że polityka pieniężna RPP w niezbyt pozytywnym świetle stawia cały bank centralny, który w 2002 r., pod rządami Leszka Balcerowicza, osiągnął kilka sukcesów. Najważniejszy — to wzorcowo wręcz przeprowadzona restrukturyzacja: w ubiegłym roku bank centralny zlikwidował kilkanaście oddziałów terenowych, przekazał samorządom czy sądom kilkadziesiąt budynków z wyposażeniem, policji zaś — kilkaset sztuk broni palnej.

I tylko te wysokie stopy tak kłują przedsiębiorców w oczy...