- Obym nie musiał znów straszyć Armagedonem. Tak negatywna reakcja rynków na przyjęcie pakietu pomocy dla Grecji, pokazuje, że problem jest większy i daleko wykracza poza Ateny W najbliższych tygodniach i miesiącach możemy być świadkami dalszego polowania na tzw. kolejne słabe ogniwo strefy euro, ale w dłuższej perspektywie to sygnał, iż możemy zaczynać kolejną falę kryzysu, która obecnie skoncentruje się na problemach fiskalnych. A te nie dotyczą wyłącznie strefy euro, wystarczy spojrzeć na zadłużenie Wielkiej Brytanii, Japonii, czy też USA – mówi Marek Rogalski.

Jego zdaniem analiza techniczna niebezpiecznie sugeruje możliwość spadku EUR/USD w okolice 1,2450 w najbliższych miesiącach, a więc wymazania całej fali wzrostowej z 2009 r.
- I nie ma wcale pewności, że będzie to długoterminowy dołek. Na rynku złotego rośnie ryzyko pojawienia się poważniejszej korekty całego ruchu od zimy 2009 r. Dlatego też kluczowe będzie zachowanie się EUR/PLN w okolicach 4,06-4,07, które mogą być testowane jeszcze w maju. Ich wyraźne naruszenie będzie bardzo negatywnym sygnałem - uważa analityk DM BOŚ.
Jego zdaniem za miesiąc za euro zapłacimy 4,04 zł, za dolara 3,13 zł, a za franka szwajcarskiego 2,82 zł.
- Dane makro z Polski będą mieć w najbliższym czasie mniejsze znaczenie. Zwłaszcza, że z wypowiedzi członków RPP nie wynika, aby dynamika PKB miała być w tym roku znacząco wyższa od 3 proc. Rynkowi brakuje, zatem mocnego optymistycznego impulsu – dodaje Marek Rogalski.