Polska musi być rzecznikiem dalszego rozszerzania Unii Europejskiej — twierdzi Dariusz Rosati, członek rady Polityki Pieniężnej. I brać przykład z gospodarki Estonii.
„Puls Biznesu”: Jakie najważniejsze wnioski wynikają z tegorocznej edycji opracowania „Nowa Europa. Raport z transformacji”? Raport zwraca uwagę, że jednym z najważniejszych wydarzeń ostatniego roku było zakończenie negocjacji z Unią przez osiem państw kandydackich z Europy Środkowej.
Dariusz Rosati: Najważniejszy wniosek to pogłębianie podziału między tymi państwami a krajami Wspólnoty Niepodległych Państw, które definitywnie znalazły się poza głównym nurtem integracji europejskiej i szukają własnych dróg współpracy. Może to doprowadzić do powstania nowej linii podziału i pogłębienia zróżnicowania w poziomie rozwoju i dochodów.
Czy Polska może temu jakoś zaradzić?
— Musimy być rzecznikiem dalszego rozszerzania Unii Europejskiej i nieodwracania się plecami do reszty kontynentu. Chodzi tu o przyjęcie nie tylko starających się już o akcesję Rumunii i Bułgarii, ale też takich państw, jak np. Ukraina czy leżących dalej na Wschodzie. To tymczasem wcale nie jest przesądzone.
Raport zawiera też studium poświęcone konkurencyjności gospodarek naszego regionu. Kto obecnie jest liderem?
— Na czele wszystkich rankingów mierzących poziom konkurencyjności znajdują się Estonia, Słowenia i Węgry. Interesująca jest zwłaszcza Estonia, która wykonała ogromny skok naprzód.
A na jakiej pozycji znajduje się Polska?
— Jesteśmy w środkowym peletonie z tendencją wyraźnie spadkową. Jeszcze parę lat temu byliśmy liderami transformacji, ale teraz zostajemy w tyle.
Co zaniedbaliśmy i co należy zrobić?
— Według licznych badań, najważniejsze czynniki przyczyniające się do zwiększenia konkurencyjności to: stabilność systemu prawnego, niskie podatki, usuwanie barier w handlu zagranicznym i uproszczenie procedur administracyjnych. To właśnie zrobiła Estonia, utrzymując równocześnie równowagę budżetową i przeznaczając duże środki na edukację. To są zatem wskazówki dla Polski.