Tam, gdzie wspólnicy się kłócą, zamiast przedstawiać dowody, korzystają klienci.
Kuracje neoglisem powinny potanieć, bo teoretycznie każdy polski producent może tak nazwać kosmetyk. Sąd orzekł, że Urząd Patentowy słusznie unieważnił tę markę. Ta wiadomość ucieszy panie, bo Neo Glis to kosmetyki przeciwrozstępowe, przeciwcellulitowe, odchudzające i wygładzające. Sąd administracyjny ustalił, że markę Neo Glis zgłosił do rejestracji Włoch Gido Cappare. Uzyskał ochronę we Włoszech. Tę samą markę kilka miesięcy później zgłosiła w Polsce spółka Serena. Uzyskała ochronę w Polsce. Cappare był wtedy wspólnikiem Sereny, ale dwa lata temu przekazał prawa do włoskiego znaku nie jej, lecz włoskiej spółce Beauty Shopping.
Tu kończy się jasność i zaczyna pyskówka. Serena twierdzi, że to ona wybrała sobie włoskiego partnera i zleciła mu dostawy kosmetyków Neo Glis. Beauty Shopping — że znak opracowano na jej zlecenie i ma do niego prawa autorskie, nie mówiąc o tych wynikających z rejestracji. Serena kwestionuje umowę o dzieło, na podstawie której opracowano znak, i twierdzi, że do jego rejestracji w Polsce doszło na podstawie ustnej zgody Gida Capparego. Beauty Shop przedstawia oświadczenie Capparego, stwierdzające, że nigdy nie wiedział o polskiej rejestracji. Serena dokłada do sprawy prokuratora, bo uważa, że polskie zgłoszenie Neo Glis nastąpiło wskutek sfałszowania podpisu ówczesnej prezes spółki.
Taka przepychanka mogłaby trwać jeszcze długo, gdyby nie to, że sąd administracyjny nie interesuje się wzajemnymi żalami wspólników, byłych czy obecnych. Zajmuje się tym, czy decyzja Urzędu Patentowego unieważniająca markę Sereny była zgodna z prawem. A była, bo urząd prawidłowo uznał, że Serena nie wykazała jakichkolwiek uprawnień pozwalających jej zgłosić znak.
— Nie wykazała, że go wymyśliła, nie udowodniła, że właściciel pozwolił na rejestrację. Serena zarejestrowała sobie cudzy znak w toku współpracy z jego właścicielem i to wystarcza do unieważnienia, bo była to ewidentna zła wiara — podkreśliła sędzia Magdalena Bosakirska.
Morałów z historii jest kilka. Jeden taki, że kto się chce kłócić, a nie ma argumentów, niech wybierze sąd, który kłótni słucha. A drugi jest świąteczny — że na ziemi pokój ludziom dobrej wiary.
Sygnatura sprawy w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie: VI SA/Wa 1655/05