Nie taki komornik straszny

opublikowano: 11-06-2021, 14:30

To mogła być pierwsza tak duża licytacja komornicza zwierząt w Polsce – w ręce kupujących miało trafić 140 koni. Ceny wywoławcze były na tyle atrakcyjne, że 31 marca do stadniny w Wiączyniu Dolnym pod Łodzią przyjechały setki potencjalnych kupców. Decyzją sanepidu licytacja została jednak odwołana. Komornik Jacek Lewandowski wpadł na pomysł przeniesienia jej do sieci. Wszystkie konie sprzedano za satysfakcjonujące kwoty.

Stadnina w Wiączyniu Dolnym pod Łodzią
Stadnina w Wiączyniu Dolnym pod Łodzią
K.Jarczewski

Stadnina w Wiączyniu Dolnym w gminie Nowosolna należy do 61-letniego właściciela zakładów mięsnych Zbyszko. W marcu Zbigniew K. został zatrzymany przez policję i aresztowany. Miał oszukać cztery firmy i 95 dostawców bydła, co oznaczało dla pokrzywdzonych straty rzędu 3,5 mln zł. Zbigniewowi K. zarzucono też przekazywanie majątku bliskim i znajomym, by uniknąć roszczeń wierzycieli. Według prokuratury było to 35 rasowych koni i 15 źrebiąt wartych ponad 4,5 mln zł.

Stadnina zamknięta na kłódkę

Decyzja:
Decyzja:
Z powodu zagrożenia epidemicznego aukcja koni ze stadniny w Wiączyniu Dolnym należącej do Zbigniewa K, aresztowanego właściciela zakładów mięsnych Zbyszko, została zablokowana przez inspektorów sanepidu.
K.Jarczewski

Już w lipcu 2020 r. komornik dokonał zajęcia koni, które pozostały w stadninie. Klub Jeździecki Zbyszko był znany z bardzo dobrych koni, z dobrymi papierami – były to zarówno konie sportowe, jak i rekreacyjne, jeżdżące w zaprzęgach, a także kuce. Ceny wywoławcze ustalone przez biegłego lekarza weterynarii zaczynały się od kilkuset złotych za kuce i kilku tysięcy za pozostałe konie. Choć było wiadomo, że podczas licytacji ceny znacznie wzrosną, oferta przyciągnęła setki hodowców i właścicieli stadnin – samochody z przyczepami zablokowały wieś. Komornik i potencjalni kupcy zastali jednak bramę ośrodka zamkniętą na łańcuch z kłódką.

– To nie problem, na miejscu był ślusarz przygotowany do otwarcia bramy, była asysta policji, miałem prawo skorzystać z uprawnień, jakie daje mi mój zawód. Ostatecznie aukcja nie doszła wtedy do skutku, ponieważ z powodu zagrożenia epidemicznego została zablokowana przez inspektorów sanepidu. Decyzja instytucji podjęta w dniu licytacji, choć informowaliśmy o niej stację wcześniej, była zaskoczeniem. Ludzie, którzy przyjechali do Wiączynia z Polski i z zagranicy, mieli prawo być zirytowani, ale ja na decyzję o odwołaniu nie miałem wpływu – wyjaśnia komornik Jacek Lewandowski.

Jego zdaniem ta decyzja najbardziej uderzała w dobrostan zwierząt. Ich miesięczne utrzymanie kosztowało około 100 tys. zł, a najlepiej byłoby, żeby jak najszybciej trafiły do nowych właścicieli. Postanowił poszukać wyjścia z patowej sytuacji. Okazała się nią licytacja online.

Sprzedaż elektroniczna

Przetarte szlaki:
Przetarte szlaki:
System e-licytacji wymagał dużej pracy programistów, by udźwignął licytację, w której liczba ofert kupna przekroczyła 1500. Przeprowadzenie licytacji online komornik Jacek Lewandowski uważa za sukces.
K.Jarczewski

– Na tę specyficzną licytację należało spojrzeć nie tylko z perspektywy przestrzegania procedur i przepisów, do czego jestem oczywiście zobowiązany. Patrzyłem na nią przez pryzmat dobra zwierząt i zapewnienia jak najspokojniejszego przebiegu wszystkich czynności, myślałem też o pracownikach stajni, którzy te konie znali od lat i dla których to też było trudne przeżycie – twierdzi Jacek Lewandowski.

Stadninę odwiedzał codziennie, a gdy z powodu zaległości odcięto jej prąd, sam zapłacił za paliwo do agregatu.

– To duża stajnia, dużo zwierząt, którym należało zapewnić opiekę, przyjęcie takiej odpowiedzialności z dnia na dzień wymagało pracy po kilkanaście godzin dziennie. Zajęte konie pozostawały pod nadzorem dłużnika, jednak zatrzymanie właściciela wymusiło konieczność szybkiego znalezienia osób, które będą się nimi opiekować. Pracownicy tego miejsca od wielu miesięcy nie dostawali wynagrodzenia, więc istniało realne zagrożenie, że z dnia na dzień odejdą z pracy, a konie zostaną bez opieki, a przetransportowanie ich w inne miejsce wiązało się z ryzykiem kontuzji, stresem. Pracownicy jednak opiekowali się zwierzętami, to im należy się wielkie podziękowanie za zaangażowanie – opowiada Jacek Lewandowski.

Postępowanie związane z końmi było trudne zarówno merytorycznie, jak i logistycznie, ta forma licytacji była również przetarciem technologicznych szlaków dla aukcji, które nie były przewidziane do sprzedawania ponad setki zwierząt. System e-licytacji wymagał również dużej pracy programistów, by udźwignął licytację, w której liczba ofert kupna przekroczyła 1500. Przeprowadzenie licytacji online Jacek Lewandowski uważa za sukces.

– Wszystkie wystawione konie zostały sprzedane za, w mojej ocenie, ceny rynkowe, a co najważniejsze, zachowany został dobrostan zwierząt – mówi komornik.

Najdroższe konie sprzedano za około 35 tys. zł, o rynkowej realności cen sprzedaży mówili zarówno pracownicy stajni, jak i licytujący. Na niektóre konie było nawet ponad stu chętnych. Zdarzyła się też pomyłka, ponieważ pewien internauta zaoferował za konia 180 tys. zł. Ponieważ nie zgłosił się po odbiór, zapewne pomylił się w ofercie o jedno zero. Po 20 koni również nikt się nie zgłosił, choć minął termin odbioru, więc część licytacji trzeba było powtórzyć w maju. Na licytacji w marcu pojawili się również przedstawiciele organizacji prozwierzęcych, przekonani, że część zwierząt może trafić na rzeź. Na wykup zwierząt uruchomiono zbiórkę online.

– W licytacji nie uczestniczyły osoby, które kupowałyby konie na rzeź. Ceny, za które zwierzęta zostały sprzedane, zdecydowanie przewyższały cenę kilograma mięsa, więc handlarzom po prostu taki zakup by się nie opłacał. Konie kupiły wyłącznie osoby fizyczne – zamyka temat Jacek Lewandowski.

Prokuratura Okręgowa w Łodzi nadal szuka 10 najdroższych koni, które zniknęły ze stadniny Zbigniewa K. krótko po zajęciu komorniczym zwierząt.

Empatia w zawodzie

Zainteresowanie:
Zainteresowanie:
Najdroższe konie sprzedano za około 35 tys. zł, o rynkowej realności cen sprzedaży mówili zarówno pracownicy stajni, jak i licytujący. Na niektóre konie było nawet ponad stu chętnych.
K.Jarczewski

Jacek Lewandowski jest zdania, że komornik to zawód, dzięki któremu wyrok czy tytuł wykonawczy, który trafia z sądu do wierzyciela, ma szansę się urzeczywistnić i przestaje być tylko zapisem na papierze. Przewiduje, że skutki pandemii w pracy komorników będą czytelne za rok, bo od powstania zaległości do wyroku sądowego mija dość długi czas.

– Warto zrozumieć, że im gorsza sytuacja gospodarcza, tym również dla komorników gorzej. Długi w obrocie gospodarczym są naturalne, ale firma, która zachowuje płynność finansową, jest w stanie spłacać zobowiązania komornicze. Jeśli ogłasza upadłość, komornik odstępuje od czynności, a firmę przejmuje syndyk – wskazuje.

Lojalni wobec zwierząt:
Lojalni wobec zwierząt:
Jacek Lewandowski podkreśla, że choć pracownicy stajni od wielu miesięcy nie dostawali wynagrodzenia, wciąż z zaangażowaniem opiekowali się końmi. Należy się im za to wielkie podziękowanie.
K.Jarczewski

Sprzedaż całego majątku rzadko kończy się spłatą całego zadłużenia, to jest sytuacja niekorzystna dla wszystkich – dłużnika, wierzyciela, komornika. Jeśli dłużnik nie ma majątku, komornik go nie stworzy. Egzekucja to jednak również spotkania twarzą w twarz z ludzkimi dramatami.

– Nie tylko dłużników. Nie zapominajmy o wierzycielach, przecież osobą poszkodowaną bywa również dziecko, wobec którego rodzic zalega z alimentami – uważa Jacek Lewandowski.

Przywołuje również doświadczenie z eksmisjami, które są nie tylko traumą dla ludzi, którzy muszą opuścić mieszkanie, lecz także zostawiają ślad na psychice komornika.

– Z moich doświadczeń wynika, że czynsz jest zwykle pierwszą opłatą, którą się wnosi, jeżeli jest się w stanie. Na drugim miejscu jest gaz czy prąd. Ktoś, kto nie jest w stanie tego zrobić, ryzykuje utratę domu. Uważam, że nie da się tego zawodu uprawiać bez empatii. Zawsze zachęcam dłużników do rozmowy, do próby zwykłego dogadania się. Zawsze można poszukać sposobu spłaty, która zaspokoi wierzyciela, a jednocześnie będzie jak najmniej trudna dla dłużnika, bo nie chodzi o niszczenie życia ludzi, niezależnie od dostępnych narzędzi prawnych. Można prowadzić egzekucję po ludzku, ale wymaga to współpracy ze strony dłużnika – mówi Jacek Lewandowski.

Dla równowagi psychicznej stara się po zamknięciu drzwi kancelarii zostawiać w niej sprawy zawodowe i nie obciążać nimi rodziny. Pomaga przydomowy ogródek i pielenie grządek…

© ℗
Rozpowszechnianie niniejszego artykułu możliwe jest tylko i wyłącznie zgodnie z postanowieniami „Regulaminu korzystania z artykułów prasowych” i po wcześniejszym uiszczeniu należności, zgodnie z cennikiem.

Polecane