Pandemia początkowo zmobilizowała przedsiębiorców do odzyskiwania należności. Teraz znów są bardziej pobłażliwi dla dłużników.
Banki, firmy pożyczkowe i telekomunikacyjne zawsze szybko reagowały na brak zapłaty. Natomiast mali i średni przedsiębiorcy zwykle wykazywali się dużą tolerancją dla dłużników. W tym sektorze powszechną praktyką było czekanie, nawet cztery czy pięć miesięcy, aż kontrahent sam zapłaci, bez upominania się o pieniądze. Na początku pandemiito podejście się zmieniło — wynika danych firmy windykacyjnej Kaczmarski Inkasso. Wizja pustego konta, braku zleceń i redukcji zatrudnienia sprawiła, że przedsiębiorcy zaczęli szybciej przekazywać długi do windykacji.
Mobilizacja
— W ten sposób chcieli ratować swoje biznesy. Zwłaszcza że obecnie banki z rezerwą finansują MŚP, obawiając się, że być może dadzą firmie ostatni kredyt przed zamknięciem biznesu. W efekcie, o ile w lutym długi przeterminowane do 30 dni stanowiły niecałe 13 proc. wszystkich zleceń, które do nas wpływały, w maju było to już ponad 18 proc.
Natomiast generalnie średni czas przeterminowania faktur przekazywanych do odzyskania przez MŚP skrócił się ze 181 dni w lutym do 165 dni w minionym miesiącu — zwraca uwagę Jakub Kostecki, prezes Kaczmarski Inkasso.
Windykator na początku pandemii odnotował nie tylko szybszą reakcję wierzycieli z sektora MŚP w przypadku braku płatności, ale też wzrost liczby zleceń.
— W porównaniu z lutym tego roku, czyli ostatnim pełnym miesiącem bez epidemii, liczba spraw zleconych nam do windykacji w maju wzrosła o blisko połowę, a ich wartość o prawie 30 proc. — mówi Jakub Kostecki.
Niestety, mobilizacja przedsiębiorców okazała się chwilowa. Pod koniec maja eksperci Kaczmarski Inkasso zaobserwowali, że część wierzycieli z sektora MŚP wraz z odmrażaniem gospodarki znowu zaczęła pobłażać niesolidnym kontrahentom i czekać dłużej na zapłatę faktur.
Powrót do normy
Odwrót od mobilizacji w odzyskiwaniu długów może być efektem rosnącego optymizmu firm co do możliwych do osiągnięcia w najbliższym czasie przychodów. Z badania przeprowadzonego przez IMAS International na zlecenie Krajowego Rejestru Długów (KRD) wynika, że 64 proc. przedsiębiorców niepokoi się o to, że w najbliższych trzech miesiącach zmaleją im przychody. Miesiąc temu podobne odczucia miało aż 79 proc. ankietowanych.
— Jednocześnie to samo badanie pokazuje, że nadal dwie trzecie przedsiębiorców obawia się, że będzie zarabiać mniej. A kiedy dopływ gotówki maleje, coraz ważniejsza staje się dbałość o utrzymanie płynności finansowej. Dlatego gdy dłużnicy składają deklaracje, że uregulują zaległości, jak tylko otrzymają dofinansowanie albo kredyt z banku, należy podchodzić do tego z dystansem i ocenić, na ile jest to wiarygodna deklaracja — wyjaśnia Jakub Kostecki.
Dodaje, że w przypadku zadłużonych przedsiębiorców tylko w niewielkim stopniu zmniejszyła się zdolność do spłaty zobowiązań.
— Oczywiście są takie branże, jak transport, gastronomia czy turystyka, w których ta zdolność do spłaty znacznie spadła. Ale wierzyciele o tym wiedzą i nie zlecają takich spraw do windykacji. Częściej decydują się na skierowanie sprawy do sądu, żeby uzyskać tytuł wykonawczy na wypadek ogłoszenia upadłości przez dłużnika — mówi Jakub Kostecki.
Jego zdaniem w najbliższym czasie liczba zleceń windykacji będzie rosła.
Podpis: Sylwia Wedziuk