W Dzienniku Ustaw ukazała się ustawa — w pakiecie z natychmiastową nowelizacją — której losy były kuriozalne. Przeżywała fazy spowolnień i przyspieszeń, stanowiąc dowód generalnej pogardy tzw. dobrej zmiany dla zasad prawidłowej legislacji. Cukrowa opłata od środków spożywczych wmontowana została do ustawy o zdrowiu publicznym, ponieważ jej ratio legis jest właśnie prozdrowotne. Jeszcze w fazie wstępnej trwały ostre spory o zakres przedmiotowy nowego podatku. Gdy rząd projekt przyjął, poszło już szybko — PiS przepędziło ustawę przez Sejm w tydzień i uchwaliło 14 lutego 2020 r., przy czym pierwotny termin wejścia w życie od 1 kwietnia został przesunięty na 1 lipca. W marcu Senat odrzucił podatek w całości, ale Sejm odrzuceniem odrzucenia się nie zajął. Szły przecież wybory prezydenckie i każdy nowy podatek byłby dla Andrzeja Dudy wizerunkowo fatalny. Akurat na tę ustawę inwazja COVID-19 nie miała istotnego wpływu.

Wybory odwlekły się z maja na czerwiec/ lipiec, a razem z nimi podatek cukrowy. Naturalnie zdezaktualizował się termin 1 lipca i władcy wpędzili się w kalendarzową pułapkę. Przesunęli wejście w życie na 1 stycznia 2021 r., ale zrobili to w trybie wyjątkowo pokrętnym. Artykuł z nowym terminem został nagle dopisany do kolejnej już ustawy przeciwdziałającej COVID-19. PiS bez przerwy podrzuca do ustaw teoretycznie antywirusowych najróżniejsze legislacyjne śmieci. W kwestii podatku cukrowego rekordowy absurd polegał na znowelizowaniu ustawy, której… jeszcze nie było! Dlatego w artykule ukrytym między przepisami antycovidowymi nie wpisano pozycji korygowanej ustawy cukrowej z Dziennika Ustaw, zostawiając… wykropkowane miejsce. Samą ustawę Sejm rzecz jasna przywrócił, odrzucając uchwałę Senatu.
Branża spożywcza wielomiesięczną kołomyją podatkową była zszokowana. Zasadnie postulowała, by Sejm w ogóle zakończył prace nad ustawą z lutego, bo stała się przeterminowana. Faktycznie, wprowadzenie nowego podatku wstecznie od 1 lipca byłoby rażąco niekonstytucyjne. PiS jednak miało plan, który dokładnie przedstawiłem ponad dwa tygodnie temu — załączam odpowiedni fragment. Plan został wykonany dokładnie. Prezydent tego samego dnia 25 sierpnia podpisał obie ustawy, zachowując ich kolejność, zaś 31 sierpnia obie zostały opublikowane w Dzienniku Ustaw również w odpowiedniej kolejności. Ta ustanawiająca podatek z 14 lutego znajduje się pod poz. 1492, natomiast przesunięcie terminu — pod poz. 1493 (ślepe kropki zostały w niej zastąpione liczbą 1492). Zgodnie z zapisem Rządowego Centrum Legislacji obie elektroniczne publikacje dzieliło... siedem sekund, czyli dokładnie tyle potrwała rażąca niekonstytucyjność nowego podatku. Po chwili termin dwumiesięcznie wsteczny skoczył o cztery miesiące do przodu, a to już jest przyzwoite vacatio legis. Ba, w obyczajach tzw. dobrej zmiany nawet bardzo przyzwoite. Podkreślam, że cały powyższy tekst w ogóle nie dotyczy meritum nowego podatku, a jedynie kuriozalnej ścieżki legislacyjnej.