Prognozy wieszczące spadki cen na rynku sztuki mają do siebie to, że im bardziej są radykalne, tym mniej warto w nie wierzyć. Tym razem ostra reakcja kolekcjonerów nie wynika jednak z wątłych analiz aukcyjnych rekordów, ale z obawy o konsekwencje planowanej zmiany przepisów. Niemiecki rząd pracuje nad wzmocnieniem regulacji eksportowych, które zakończyć się może znacznym zahamowaniem obrotu — wywóz dzieła starszego niż 70-letnie i wartego więcej niż 300 tys. EUR wymagał będzie pozwolenia z urzędu.
Jeśli prawo wejdzie w życie, grono nabywców dzieł z niemieckich kolekcji skurczy się z międzynarodowego do lokalnego, a ceny spadną nawet o połowę. Surowe przepisy regulujące wywóz dzieł sztuki w założeniu chronić mają kulturowe dziedzictwo przed trudnym do odwrócenia rozproszeniem, ale dla inwestorów na tym rynku oznaczają zwykle same utrudnienia. Za zachodnią granicą, gdzie branża jest znacznie bardziej rozwinięta niż w Polsce, obraca się regularnie pracami artystów światowych — problem z ich wywozem będzie miał więc charakter międzynarodowy.
— Rynek zawsze będzie reagował na takie interwencje negatywnie, ale obserwując opór środowiska, nie sądzę, żeby zmiana prawa rzeczywiście nastąpiła. W niemieckich muzeach jest bardzo dużo prywatnych depozytów, pierwsza konsekwencja byłaby więc taka, że jeszcze przed wejściem w życie ustawy spora część z nich zostałaby wycofana. Zyskałyby na tym głównie Wielka Brytania, USA i Szwajcaria, gdzie zbiory byłyby przewożone, tymczasem te obiekty, które zostałyby w kraju, straciłyby na wartości.
Dzisiaj przykładowa praca Warhola kosztuje dwadzieścia parę milionów dolarów, ale jej cena spadnie, kiedy rynek zbytu zawęzi się do niemieckiego — komentuje Konrad Szukalski, wiceprezes domu aukcyjnego Agra-Art.
Postać Andy’ego Warhola nie pojawia się w dodatku w tym kontekście przypadkowo, bo na początku ubiegłego roku Monika Grütters — odpowiadająca w niemieckim rządzie za sprawy kultury — próbowała już nie dopuścić do sprzedaży dwóch obrazów Warhola w londyńskim Christie’s. Branżowe portale natychmiast odpowiedziały pytaniem, czy samo pochodzenie obiektów z niemieckiej kolekcji już stanowi o tym, że należy ich strzec jako prac ważnych dla tożsamości narodowej, nawet jeśli są amerykańskie i pop-artowe.
Jak podaje portal Artnet, jeden z wpływowych berlińskich kolekcjonerów już postanowił zadziałać zapobiegliwie i przetransportował swoje wartościowezbiory do sąsiadującej Holandii. Napływ cennych obrazów Warhola do Polski trudno byłoby sobie natomiast wyobrazić, zwłaszcza że rodzime kolekcje również objęte są podobnie surowym prawem. Pozwolenia na wywóz za granicę wymaga malarstwo mające więcej niż 50 lat i wartość wyższą niż 40 tys. zł, a w przypadku akwarel i pasteli, próg jest nawet niższy, bo wynosi zaledwie 16 tys. zł.
— Do tej pory administracja raczej nie zakazywała eksportu, ale uzyskanie takiego pozwolenia jest o tyle kłopotliwe, że czekać trzeba na nie ponad 3 miesiące — tłumaczy Konrad Szukalski, dodając, że kryterium wiekowe spełniają już nawet prace XX- -wiecznych klasyków.